rys. Daniel Baum |
Bogumił
Kobiela (1931-1969), przez przyjaciół nazywany pieszczotliwie „Bobkiem”, to
jeden z najbardziej charakterystycznych polskich aktorów komediowych. Absolwent
Państwowej Wyższej Szkoły Artystycznej, który studiował na jednym roku z innymi
sławami PRL-owskiej sceny artystycznej, między innymi Zbyszkiem Cybulskim i
Kaliną Jędrusik. Z Cybulskim połączyła go przyjaźń, która trwała do 1967 –
czyli do śmierci Cybulskiego. Aż strach pomyśleć, że Kobiela przeżył jeszcze
tylko 2 lata i również zmarł w tragicznych okolicznościach.
Wróćmy
jednak do jego sylwetki zawodowej. Debiutował w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku,
potem razem z Jackiem Fedorowiczem, Jerzym Afnasjewem i Zbyszkiem Cybulskim założył
teatrzyk BIM-BOM, który był prawdziwym objawieniem i z którymi ruszyli w trasę
po Polsce i Europie.
Jego
kariera aktorska nabrała jeszcze większego tempa, przeniósł się do Warszawy i
zaczął występować w filmach i telewizji – tu między innymi w widowiskach
telewizyjnych Jeremiego Przybory i Agnieszki Osieckiej. Film dał Kobieli
jeszcze większą popularność, gdy wystąpił w 1958 roku w „Popiele i diamencie”
Andrzeja Wajdy, a potem zgrał życiową rolę Piszczyka w „Zezowatym szczęściu”
Munka z 1960 roku.
Kobiela
miał unikalny talent pokazywania zwykłych ludzkich perypetii w taki sposób, że
choć były karykaturą, to taką z eleganckim dystansem i humorystyczną powagą. Po
„Zezowatym szczęściu” mogliśmy go jeszcze zobaczyć w „Kryptonimie nektar”,
„Rękopisie znalezionym w Saragossie” (kto nie widział, ten trąba – naszeargumenty na ten temat znajdziecie tutaj), „Człowieku z M-3”, „Przekładańcu”
(ten film pojawi się na naszym blogu w ramach cyklu „To trzeba zobaczyć!”),
„Wszystko na sprzedaż” i kilku serialach i filmach telewizyjnych.
Oprócz
tego można go jeszcze zobaczyć w bardzo ciekawych i całkiem nietuzinkowych
filmach dokumentalnych. Jednym z nich jest „Kobiela na plaży”, który też
znajdziecie niedługo w naszym blogowym cyklu „To trzeba zobaczyć!”, bo to tak
rewelacyjny, zabawny i zaskakujący film, że też uważamy, że kto nie widział,
ten trąba.
Rok
1969 rysował się dla niego obiecująco: miał zagrać główną rolę w „Rejsie”
Piwowskiego i wystąpić w „Przeprowadzce”. Jak podaje serwis Culture.pl, Andrzej
Wajda myślał o zrealizowaniu z Kobielą w telewizji jakiejś sztuki Szekspira i
ich ostatnia rozmowa właśnie dotyczyła tej sprawy. Wszystko odwróciło się w
lipcowe popołudnie 1969 roku...
Dokładnie takim BMW jechał Kobiela |
Zakręt w Buszkowie, źródło: Gazeta Wyborcza: Życie wisi na zakręcie |
2
lipca 1969 roku Bogumił Kobiela jedzie wraz z żoną i dwoma autostopowiczami
swoim białym bmw 1600 do Buszkowa. To wieś znajdująca się 27 kilometrów od
Bydgoszczy, przy drodze numer 25 z podkoszalińskich Bobolic do podwrocławskiej
Oleśnicy. To najkrótsza trasa z Warszawy na zachodnie wybrzeże Bałtyku.
Zderza
się z autobusem, autostopowiczom nic się nie dzieje, żona Kobieli ma lekkie
obrażenia, a sam Kobiela trafia z urazami wielonarządowymi do szpitali –
najpierw w Bydgoszczy, potem w Gdańsku. Lekarze wielokrotnie go operują, a w
gazetach pojawia się mnóstwo artykułów na temat tego wypadku.
„Dziennik
Wieczorny” pisze:
"B. Kobiela
walczy o życie. Ze wstępnych ustaleń MO wynika, że przyczyną wypadku były
trudne warunki jazdy. BMW 600 na skutek poślizgu przy pogodzie deszczowej, na
wyjątkowo zdradliwym w tym miejscu zakręcie uderzył w autobus".
10
lipca 1969 roku walka o życie Kobieli się kończy. Aktor umiera po blisko
godzinnej reanimacji.
Zakręt
w Buszkowie to pechowe miejsce nie tylko dla niego, ale też dla Krzysztofa
Krawczyka i Ireny Santor, którzy w tym samym miejscu mieli poważne wypadki
samochodowe, oraz dla dziesiątek, jeśli nie setek zwykłych ludzi, którzy z tego
zakrętu wypadli.
Obszerny
artykuł na ten temat napisała w 2009 roku Gazeta Wyborcza i polecamy go – ku
przestrodze – Waszej uwadze:
Szerokiej drogi w te wakacje,
Studio Filmowe Hybrys
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz