sobota, 29 listopada 2014

Antoszczyk gościem audycji "Trójkowo, filmowo" w Programie 3 Polskiego Radia

W niedzielę 30 listopada 2014 od godziny 14:00 w programie "Trójkowo, filmowo" na antenie
Trójki Polskiego Radia wystąpi Jarosław Antoszczyk.


Wraz z redaktorem Ryszardem Jaźwińskim będą wspominać Stanisława Mikulskiego i porozmawiają o tym, co dalej z "Ikonami srebrnego ekranu". Zapraszamy do słuchania!

 

piątek, 28 listopada 2014

Pytanie na śniadanie w TVP 2


Jutro wraz z Emilem Karewiczem reżyser "Ikon srebrnego ekranu" Jarosław Antoszczyk wystąpi w programie Pytanie na śniadanie w TVP 2 i opowie o tym, kim dla naszego filmu był Stanisław Mikulski.

Nigdy nie sądziliśmy, że "Ikony srebrnego ekranu" będą ostatnią produkcją, w której wystąpi Mikulski.


Zapraszamy Was jutro przed telewizory, a po programie na pewno odezwiemy się tutaj i na naszym fanpage'u na Facebooku.





czwartek, 27 listopada 2014

Zmarł Stanisław Mikulski

27 listopada 2014 roku. o godzinie 5:15 Stanisław Mikulski zmarł w szpitalu MSW w Warszawie. Informację potwierdziła rano Jarkowi Antoszczykowi żona aktora.

To wielka strata dla kina. 

Dla nas to nieopisany szok. Stanisław Mikulski był dla nas żywą legendą, numerem jeden na liście najlepszych. Dlatego stał się głównym bohaterem serialu "Ikony srebrnego ekranu", który Jarosław Antoszczyk jeszcze za życia aktora zadedykował Mikulskiemu w podziękowaniu za to, że swoją rolą w "Stawce większej niż życie" rozsławił ten polski serial na całym świecie, dając przykład, że produkcje powstające w Polsce zasługują na uwagę widzów w każdym miejscu kuli ziemskiej.

Mikulski był uwielbiany i ceniony w Polsce i zagranicą. Choć zagrał w wielu filmach, to "Stawka..." przyniosła mu niezrównaną popularność i miliard widzów na całym świecie. W "Ikonach srebrnego ekranu" chcieliśmy i nadal chcemy pokazać Go właśnie takim. Nie możemy pogodzić się z tym, co się stało i kategorycznie nie chcemy uwierzyć, że J-23 już nie nadaje.

Reżyser "Ikon srebrnego ekranu" Jarosław Antoszczyk spotykał się ze Stanisławem Mikulskim regularnie – przy okazji poszczególnych planów zdjęciowych, ale też z okazji urodzin aktora. Mamy kilkaset godzin materiału z Mikulskim, tysiące zdjęć i wspomnień.

Dziękujemy, Panie Stanisławie. Praca z Panem to był zaszczyt.
















sobota, 22 listopada 2014

Człowiek, który spadł


Kilka dni temu Adam Pawlikowski skończyłby 89 lat. Serwis filmowy Wirtualnej Polski tak o nim napisał:

Był jedną z najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy lat 50. i 60. Bon vivant, erudyta, wirtuoz okaryny, żołnierz AK, gawędziarz i popularny aktor, który nigdy nie przekroczył progu szkoły teatralnej


Oprócz tego był też dziennikarzem, krytykiem filmowym, muzykologiem i przede wszystkim duszą towarzystwa. Urodzony w 1925 roku w Warszawie, w wieku 19 lat został ranny w Powstaniu Warszawskim (i to pierwszego dnia!). Po wojnie studiował we Włoszech medycynę, ale przerwał studia i wrócił do Polski w 1947 roku, aby studiować muzykologię.


Pawlikowski i Cybulski w "Rękopisie..."

Aktorstwem zajął się od 1957 roku, zagrał między innymi w takich filmach, jak “Kanał”, “Popiół i diament”, “Zezowate szczęście”, “Giuseppe w Warszawie”, “Rękopis znaleziony w Saragossie”, “Wszystko na sprzedaż”, 
“Chciałbym się ogolić i serialach “Stawka większa niż życie” oraz “Czterdziestolatek”.

"Kochajmy syrenki" (1966) Fot. Archiwum Jana Rutkiewicza
Na zdjęciu: Krzysztof Chamiec, Zbigniew K. Rogowski, Adam Pawlikowski

W pewnym okresie bardzo modne było zatrudnianie go do filmów – dlatego zagrał wiele ról u największych reżyserów.
Nawet jeśli były to epizody, i tak zapadał w pamięć. Tak też jest z pewną sceną w “Popiele i diamencie”, w której Pawlikowski wraz ze Zbyszkiem Cybulskim zapalają alkohol w kieliszkach jako znicze dla poległych. Dziś, gdy wiemy, że oboje już nie żyją, ta scena zyskuje jakby nowe znaczenie.


Cybulski i Pawlikowski w słynnej scenie filmu "Popiół i diament"

Pawlikowski przyciągał do siebie ludzi, a na kobiety działał jak magnes.
Często uświetniał swoją obecnością najpopularniejsze imprezy w Warszawie, w tym słynne domowe rauty organizowane przez bajecznie bogatego Andrzeja Rzeszotarskiego.

Jednak rok 1967 zmienił w życiu Pawlikowskiego wszystko. Stało się to, gdy wystąpił w charakterze świadka w głośnym procesie Janusza Szpotańskiego. Szpotański stanął przez sądem, bo ówczesny I sekretarz KC, Władysław Gomułka, poczuł się dotknięty sformułowaniami z jego opery „Cisi i gęgacze”. Szpotański nie przyznał się do napisania utworu i zostałby uniewinniony, gdyby nie to, że Pawlikowski zeznał na jego niekorzyść. Wtedy też pojawiła się informacja, że Pawlikowski już od kilku lat współpracował z SB i donosił na koleżanki i kolegów – a wiedział o nich sporo, bo oprócz pracy na planie spędzali razem czas na imprezach.

Z dnia na dzień Pawlikowski został sam. Wszyscy się od niego odwrócili, a jego kariera aktorska zdecydowanie zwolniła tempo. Pojawiają się głosy, że wkład Pawlikowskiego w proces Szpotańskiego został wyolbrzymiony, ale nie zmienia to faktu, że raz utraconego zaufania środowiska aktor już nie potrafił odzyskać.

"Wszystko na sprzedaż" (1968) Fot. Muzeum Kinematografii w Łodzi Na zdjęciu: Witold Holtz, Adam Pawlikowski


Popadł w depresję, trafił na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego, a gdy z niego wyszedł, stał się bardzo – wręcz przesadnie – religijny. Jego zachowanie zdradzało symptomy choroby afektywnej dwubiegunowej, coraz częściej miał radykalne wahania nastrojów. 

W końcu zamieszkał ze swoim dawnym kolegą, spłukanym do cna, Andrzejem Rzeszotarskim. 17 stycznia 1976 roku wyskoczył z okna mieszkania znajdującego się na ósmym piętrze warszawskiego bloku  na tyłach Alei Jerozolimskich. Nie zostawił żadnego listu.


środa, 19 listopada 2014

To trzeba zobaczyć! (odc. 15): Chciałbym się ogolić


rys. Daniel Baum

Czy tylko dentysta może być sadystą?

Dziś polecamy Wam film w reżyserii Andrzeja Kondratiuka, który trwa całe 17 minut, został nakręcony w 1966 roku i jego akcja rozgrywa się między zaledwie 3 aktorami – ale to jakimi! W roli głównej Zdzisław Maklakiewicz, oprócz niego Ignacy Gogolewski jako Klient w niezłej bryce oraz Adam Pawlikowski jako podejrzany gość śledzący samochód Klienta... 

Reżyser Andrzej Kondratiuk
Zdzisław Maklakiewicz jako fryzjer
Adam Pawlikowski
Ignacy Gogolewski
Więcej trudno o tym filmie od strony produkcyjnej napisać, bo jest naprawdę krótki, ale na poziomie fabuły jest naprawdę osobliwym majstersztykiem. Gdy się kończy, widz zaczyna się zastanawiać, o co chodziło, co dalej i w ogóle dlaczego ta historia kończy się w taki sposób?!

No, ale od początku: Zdzisiu Maklakiewicz, jak to on, z lekkim obłędem w oczach, trochę jakby nieobecny, wciela się w rolę fryzjera Izdebskiego prowadzącego mały zakład gdzieś na zapyziałej wsi. Gdy się patrzy na niego i na ten jego zakład, ma się wrażenie, że całe tygodnie i miesiące mijają, nim zjawia się u niego jakikolwiek klient. Mimo to fryzjer Izdebski trzyma wszystkie swoje przybory na wierzchu i wydaje się być w każdej chwili gotów do cięcia i golenia.

Przybory fryzjera Izdebskiego
Akcja filmu rozgrywa się jednego dnia – Izdebski (jak zapewne co dzień), krząta się po pustym zakładzie bez większych nadziei na zarobek, aż tu nagle zjawia się ktoś w pięknym białym Oplu Kapitanie z 1964 roku.

To ktoś, kto chciałby się ogolić... Ktoś, kto jest wyraźnie zamożny, ale jego kilkudniowy zarost trochę psuje mu aparycję. Ktoś, kto bardzo się spieszy i przez to szybko irytuje się lekką opieszałością ruchów fryzjera. Ktoś, kto po prostu bardzo chciałby się ogolić i przeszkadza mu to, że fryzjer ma ochotę na pogaduchy.

Ten konflikt interesów, stylów życia i zamożności staje się w końcu tak wyraźny, że któraś ze stron musi nie wytrzymać... I nie wytrzymuje.

Swoją drogą, równie trudno z pozycji widza wytrzymać zbliżenia na brzytwę w czasie golenia...
Opel Kapitan z 1964 roku
Golenie...

I niezmiennie polecamy Wam  nasze poprzednie posty z cyklu „To trzeba zobaczyć”. Ostatnio polecaliśmy Wam „Milionera z Januszem Gajosem. Obejrzany?