poniedziałek, 30 czerwca 2014

To trzeba zobaczyć! (odc. 5): Party przy świecach

rys. Daniel Baum
„Zastaw się, a postaw się” to podobno typowo polska przypadłość. Bardzo lubimy sprawiać pozory i udawać kogoś, kim... no nie do końca jesteśmy. Imieniny szwagra, świąteczne spotkania rodzinne, pogadanka z sąsiadem albo przerwa na kawę w pracy – oto sytuacje, w których chyba najczęściej zdarza nam się ubarwiać nasze życiorysy i dokonania. Raczej każdy tak ma, ale nie każdy potrafi się do tego przyznać ;)

Właśnie takie zachowania – ale pokazane w jeszcze bardziej krzywym zwierciadle, niż to, w które spoglądamy codziennie  – stały się kanwą scenariusza „Party przy świecach” autorstwa niezastąpionego Jana Himilsbacha. Najpierw jednak Himilsbach napisał opowiadanie, które tak spodobało się w Telewizji Polskiej, że postanowiła je zekranizować.
Party przy świecach
„Party przy świecach” już jako 55-minutowa komedia obyczajowa w reżyserii Mieczysława Krauze i Antoniego Kobka ujrzało światło dzienne w 1980 r. Zdjęcia powstawały w naszym mieście, czyli Łodzi, a dokładniej rzecz ujmując na największym osiedlu mieszkaniowym w Polsce – Retkini.
 
Retkinia - największe łódzkie i polskie blokowisko
Film opowiada perypetie dwóch rodzin, a właściwie dwóch małżeństw. Na początku poznajemy Niuńka i Aniołka, którzy są całkiem zgodną parą, ale zdecydowanie się im nie przelewa. Mieszkają skromnie w niewielkim mieszkanku i korespondują z kuzynostwem ze wsi, które pewnego razu wysyła im zdjęcia okazałej jak na tamte lata willi i nowiuteńkiego samochodu. Ten widok staje Niuńkowi ością w gardle, więc bierze sprawy w swoje ręce i postanawia podczas zbliżającego się przyjazdu kuzynostwa do Łodzi zadać szyku – i nie chodzi o wygląd...
Aniołek
Wskutek, zdaje się, przychylnego zbiegu okoliczności zamienia swoje M-2 w wielkiej płycie na wielkie i stylowo urządzone mieszkanie w kamienicy. Aniołek, czyli żona, wydaje fortunę na jedzenie i przygotowuje ogromne przyjęcie. Łatwo wyobrazić sobie miny kuzynostwa po przyjeździe na miejsce... Stół ugina się pod ciężarem przysmaków, na stylowym kredensie stoi gramofon, a gospodarze, czyli Niuniek i Aniołek, z dość wymuszonym luzem krzątają się wokół gości, polewając coraz to kolejny kieliszeczek wódeczki.
Kuzyn ze wsi, czyli Tomasz Zaliwski znany też jako Magneto z "Czterech pancernych..."
Ewa Ziętek i Marian Dziędziel jako młode małżeństwo myślące przyszłościowo
Wszystko zdaje się układać doskonale, ale tylko do momentu, gdy gaśnie światło...i pojawia się sąsiad, który nie może spać. W rolę tego sąsiada wciela się nikt inny, jak sam Himilsbach. Sytuacja staje się dość napięta i... A, zresztą nie będziemy Wam psuć frajdy oglądania. Poza tym to nie koniec, bo epilogiem wystawnego przyjęcia jest rewizyta Niuńka i Aniołka na wsi, która również kończy się inaczej, niż się wszyscy spodziewali.
Atmosfera gęstnieje
Swoją drogą - małżonka sąsiada zdaje się sypiać w pełnym makijażu
Przez 55 minut trwania „Party przy świecach” nie przestają zaskakiwać jakże autentycznie brzmiące dialogi i zachowania bohaterów filmu... Czasem nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, ale skoro to komedia, to zachęcamy raczej do tego drugiego.

Jeśli chodzi o obsadę, to zobaczycie tu w rolach głównych Halinę Wyrodek i Wiesława Wójcika, a także między innymi młodziutką Ewę Ziętek i nadal bardzo popularnego Mariana Dziędziela.
A propos Dziędziela – ładnie jego rola w „Party przy świecach” uzupełnia się z „Weselem” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Kto obejrzy oba te filmy, łatwo zauważy pewną konsekwencję.
O, prąd wrócił
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

niedziela, 29 czerwca 2014

Jaki to film?

Ten kadr pochodzi z filmu, który już jutro polecimy Wam w kolejnym odcinku naszego cyklu "To trzeba zobaczyć!".

No to jaki to film? :)


sobota, 28 czerwca 2014

Zaczęły się wakacje!

Wczoraj był dzień, w którym tysiące ubranych na galowo małych szkrabów, podlotków i dryblasów wybiegło ze szkół ze świadectwami i największymi uśmiechami, jakie na ich twarzach można w ogóle w ciągu roku zobaczyć – bo wreszcie znów są wakacje.
Pewne łódzkie liceum nawet zaserwowało swoim maturzystom podróż w czasie i rozdało im świadectwa podbite pieczęcią z orłem bez korony. Jeśli jeszcze o tym nie słyszeliście, to zajrzyjcie tutaj:
TVN: Pieczątka z czasów PRL na świadectwach maturalnych

Mimo, że zaczął się sezon ogórkowo-urlopowy, reżyser Jarosław Antoszczyk nie przerywa prac nad filmem "Ikony srebrnego ekranu", więc możecie być pewni, że przez całe wakacje będziemy Wam tutaj i na naszym Facebooku regularnie dostarczać nowe posty, filmy, fotosy i materiały z planów zdjęciowych.

Nadal będziemy gorąco (bez względu na temperaturę) zachęcać Was do letniego podróżowania szlakiem miejsc, które zagrały w najpopularniejszych produkcjach filmowych i telewizyjnych PRL, a dla tych, którzy zostają w domu, szykujemy kolejną porcję postów z cyklu "To trzeba zobaczyć", w których polecamy Wam najciekawsze, a czasem mało znane, PRL-owskie filmy.

A skoro już o wakacjach mowa:
z którym zdjęciem z tych poniżej bardziej kojarzą się Wam wakacje w PRL?
Uff, jak gorąco!
Dyskretny chłód własnego namiotu
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

środa, 25 czerwca 2014

Relacja ze spotkania Klubu Miłośników Stawki "Stawkologia"

rys. Daniel Baum
Od 13 do 15 czerwca 2014 r. w Łodzi odbywało się bardzo ważne, w pełni konspiracyjne spotkanie Klubu Miłośników Stawki (oczywiście – większej niż życie) „Stawkologia”. Choć przecieki o tym spotkaniu dotarły do nas prawie w ostatniej chwili, to reżyser serialu „Ikony srebrnego ekranu” Jarosław Antoszczyk zdążył też wziąć w nim udział. Bardzo dziękujemy organizatorom, bo dzięki temu mamy dla Was trochę zdjęć, którymi zgrabnie przepleciemy ten post :)

13 czerwca 2014 wszyscy spotkali się pod osłoną późnego popołudnia/wczesnego wieczoru w hotelu "Stare Kino" przy Piotrkowskiej 120, jednak zdecydowanie kulminacyjnym dniem była sobota – 14 czerwca – gdy wraz z założycielami i członkami można było wybrać się na pierwszą część wędrówki szlakiem serialowych plenerów po Łodzi i Pabianicach. Druga część odbyła się kolejnego dnia (w niedzielę 15 czerwca) i wiodła przez plenery w Łodzi i Zgierzu.

Podczas obu wycieczek można było obejrzeć miejsca z takich odcinków „Stawki...”, jak „Wiem, kim jesteś”, „Hotel Excelsior”, „Café Rose”, „Wielka wsypa”, „Genialny plan pułkownika Krafta”, „Zdrada”, „Edyta” i „Oblężenie”. Na stronie klubu „Stawkologia” (wystarczy kliknąć w ten link) możecie obejrzeć relację zdjęciową z tej wycieczki i spróbować na własną rękę odszukać wszystkie te miejsca – a warto to zrobić choćby po to, żeby zobaczyć, co się zmieniło, a co wygląda prawie tak samo, jak w najpopularniejszym polskim serialu wszech czasów.

Zaraz po wyciecze wszyscy udali się do Muzeum Kinematografii, gdzie odbyła się  premiera „Stawkowego przewodnika filmowego”, o którym w paru słowach napiszemy w kolejnym poście! Autorami tej książki są Rafał Baćmaga, Bogdan Bernacki, Arkadiusz Bilecki, Leszek Goławski, Maciej Kronenberg, Paweł Szczutowski i Joanna Szyborska-Kaszycka, a znajdziecie w niej całe morze ciekawostek i zdjęć zza kulis serialu, których próżno szukać gdziekolwiek indziej.
Okładka "Stawkowego przewodnika filmowego"
Z wnętrza książki
Część autorów "Stawkowego przeowdnika filmowego". Od lewej: Joanna Szyborska-Kaszycka, Paweł Szczutowski, Bogdan Bernacki, Maciej Kronenberg
Honorowy patronat nad wydawnictwem objął serialowy Hans Kloss i zarazem główny bohater „Ikon srebrnego ekranu”, czyli Stanisław Mikulski, który miał nawet pojawić się 14 czerwca w Łodzi na premierze „Stawkowego przewodnika filmowego”, ale w ostatniej chwili z przyczyn zdrowotnych odwołał swoją wizytę.
Zdradzimy Wam w tajemnicy, że najbardziej rozczarowana tym faktem była chyba ekipa Telewizji Polskiej, która przyjechała na miejsce widocznie tylko dla niego, bo zwinęli swój sprzęt od razu po ogłoszeniu tej wiadomości. Ale nasz reżyser, Jarosław Antoszczyk wraz z częścią ekipy pracującej przy „Ikonach srebrnego ekranu” zostali i dzięki temu mamy dla Was trochę zdjęć:
Zakamarki łódzkiego Muzeum Kinematografii
Część autorów książki, od lewej Rafał Baćmaga, Leszek Goławski
Od lewej Rafał Baćmaga, Leszek Goławski, Joanna Szyborska-Kaszycka
Premiera "Stawkowego przewodnika filmowego" w łódzkim Muzeum Kinematografii
Część autorów książki, od lewej Arkadiusz Bilecki, Bogdan Bernacki, Maciej Kronenberg
...prawie jak człowiek z brązu ;)
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

wtorek, 24 czerwca 2014

Uchylamy rąbka tajemnicy... Czy ma to jakiś związek z aferą taśmową?

Uchylamy rąbka tajemnicy i podrzucamy Wam jedno z konspiracyjnych zdjęć, które nasza ekipa przemyciła na mikrofilmach po spotkaniu siatki szpiegowskiej klubu "Stawkologia". Ostatnio taśmy, nagrania i szpiegowanie są w cenie, więc postanowiliśmy nie być gorsi. Oto jedno z naszych zdjęć, zrobione ukradkiem w łódzkim Muzeum Kinematografii:
Spotkanie "Stawkologii"
Już niebawem obszerny raport i więcej materiału zdjęciowego. Wszystko już jest na naszym redakcyjnym laptopie, ale chwilowo trzymamy go w ukryciu, bo ostatnio prokuratura lubi taki sprzęt wyrywać ludziom z rąk. Czy oni nie mają własnych laptopów, że tak chcą je zabierać szarym obywatelom? ;) My tylko podsłuchiwaliśmy rozmowy członków klubu "Stawkologia" – i to tylko te, które toczyły się publicznie na scenie!

Pozdrawiamy konspiracyjnie!
Studio Filmowe Hybrys

niedziela, 22 czerwca 2014

Making of, czyli z planu "Ikon srebrnego ekranu": Reżyserzy

rys. Daniel Baum
W dzisiejszym making ofie parę słów o cieniach i blaskach pracy na planie filmowym i dogadywaniu się z reżyserem.

Kilka dekad temu, gdy Stanisław Mikulski pracował z Janem Batorym, Jerzym Passendorferem, czy Andrzejem Konicem (który razem z Januszem Morgensternem reżyserował "Stawkę większą niż życie"), więcej było w tym blasków niż cieni. Pewnie, gdyby zapytać współczesnych topowych aktorów o współpracę ze współcześnie topowymi reżyserami, okazałoby się, że jest trochę inaczej.

Nam osoba reżysera jakoś niezmiennie kojarzy się z majestatycznym jegomościem w ekstrawaganckim szalu na szyi, który bez przerwy krzyczy na ekipę i rwie włosy z głowy dopóki jest co rwać.

Na szczęście reżyser "Ikon srebrnego ekranu" Jarosław Antoszczyk taki nie jest, bo nie krzyczy, nie nosi ekstrawaganckich szali i ma włosy ;)



sobota, 21 czerwca 2014

Sezon ogórkowy się zbliża

rys. Daniel Baum
Zaczyna się lato, trwa długi weekend, pogoda w centrum Polski nie rozpieszcza – w pozostałych częściach kraju chyba też nie...

Wszyscy narzekają od dłuższego czasu na zmieniający się klimat, kiepskie zimy, kiepskie lata i brak pewności, że jak już raz w roku porządnie pakuje się torby i walizki i jedzie się gdzieś daleko na wymarzony urlop, to pogoda będzie po naszej stronie. A nie przeciw nam.

źródło: http://bi.gazeta.pl/im/75/ab/db/z14396277Q,Z-utesknienie-wypatrywalismy-chodzacego-po-plazy-s.jpg
Przy okazji zaczyna się telewizyjny sezon ogórkowy z powtórkami seriali i filmów, z których:
a) część każdy z nas widział już sto jeden razy,
b) część, których nikt z nas nawet nie chce i nie planuje zobaczyć i
c) (oby!) choć kilka, które trzeba zobaczyć, bo są fajne albo dobrze, a telewizja emituje je rzadko – lub po raz pierwszy od kilku dziesięciu lat.
Bardzo liczymy, że w telewizji pojawi się coś, co trzeba zobaczyć! No właśnie, i tu do Was mamy bardzo ważne pytanie:

Gdyby letni sezon ogórkowy mógł zamienić się w koncert życzeń, to co chcielibyście zobaczyć? 
Jaki film lub serial z czasów PRL polecilibyście każdemu do obejrzenia?

Chodzi o taki PRL-owski film lub serial, który uważalibyście za genialny, wspaniały, jedyny w swoim rodzaju, nawet wtedy, gdy ktoś obudziłby Was w środku nocy, żeby zadać to pytanie!

Chcemy wzbogacić nasz subiektywny cykl "To trzeba zobaczyć!" o Wasze subiektywne wybory, a najciekawsze sugestie opiszemy w kolejnych odcinkach tego cyklu!


środa, 18 czerwca 2014

Making of, czyli z planu "Ikon srebrnego ekranu": Pan Samochodzik

rys. Daniel Baum
Kolejny Making of z planu "Ikon srebrnego ekranu"! Tym razem o jakże uwielbianym i znanym chyba przez wszystkich "Panu Samochodziku". Zanim jednak zachęcimy Was do obejrzenia tego materiału, to przypominamy, że już kilka miesięcy temu ten temat na naszym blogu pojawił się wraz z tajemniczą historią skarbu templariuszy...

Dla tych z Was, którzy nie pamiętają albo jeszcze nie czytali tamtego postu, wrzucamy link:
Hans Kloss kontra templariusze
Warto rzucić okiem i przed wyjazdem na urlop spakować łopatę lub wykrywacz metali, bo skarbu templariuszy jeszcze nie odnaleziono... ;)

Wracając do naszego kolejnego Making-ofa: w tym materiale nie znajdziecie podpowiedzi co do tego, gdzie szukać skarbu, ale posłuchacie o tym, jak wszyscy dorastamy (no bo przecież się nie starzejemy!).
Takie rozmowy, jak ta, której fragment publikujemy w dzisiejszym filmiku, zawsze dają do myślenia. Człowiek zaczyna zastanawiać się, dlaczego rodzice ubierali go w takie śmieszne spodnie albo spódniczki, dlaczego nie korzystał, ile wlezie, z dobrej pogody latem, co się stało z naszymi najlepszymi kumplami i kumpelami z dzieciństwa, kiedy ten cały czas minął?

Stanisław Mikulski też się nad tym zastanawia:


A Wy czujecie upływ czasu?

Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

wtorek, 17 czerwca 2014

Making of, czyli pokazujemy Wam to, co może nie zmieścić się w telewizji...

Podobają się Wam nasze making-ofy (ach ta nowomowa...) z planu "Ikon srebrnego ekranu"?
Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, to koniecznie zajrzyjcie pod linki poniżej, a my dziś wrzucimy kolejny!


Tutaj Mikulski opowiada o koniaku i fankach:




Tutaj opowiada o marzeniach:


A tutaj o skutkach obecności strażaków na planie zdjęciowym:


A my, jak zwykle, na każdą okazję mamy gustowną ilustrację, która w lekko zawoalowany sposób nawiązuje do tematu każdego z tych materiałów. Jeśli już widzieliście te 3 filmy, które wrzuciliśmy raz jeszcze powyżej, to z pewnością bez problemu zgadniecie, które ilustracje im towarzyszą ;)

rys. Daniel Baum
rys. Daniel Baum
rys. Daniel Baum
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

środa, 11 czerwca 2014

To trzeba zobaczyć! (odc. 4): Rękopis znaleziony w Saragossie


rys. Daniel Baum
Można zaryzykować stwierdzenie, że w tytule tego filmu większość ludzi zawsze wstawia słowo
"pamiętnik", "brudnopis" albo "czystopis", ale nigdy nie chodzi o żadne z nich.

Tak więc „Rękopis znaleziony w Saragossie”, mimo że jego tytuł bywa bardzo mylący, jest genialną komedią z 1964 r. w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa, którą obejrzały setki tysięcy widzów.

To prawda, że jest niesamowicie długi, ale to z pewnością nie jest dłużyzna – a nawet chciałoby się rzec, że „szkoda, że nie trwa jeszcze dłużej” albo „szkoda, że to nie serial”. W Polsce film emitowany był w pełnej wersji trwającej 180 minut, ale jego sława sięgnęła nawet daleko poza granice naszego kraju: film był emitowany w USA oraz Wielkiej Brytanii, ale skrócono go do 152 i 125 minut. 
Potwierdzeniem jego sukcesu i tego, że przede wszystkim trzeba go zobaczyć, jest to, że w latach 90. Jerry Garcia, Martin Scorsese i Francis Ford Coppola sfinansowali remastering oryginalnej kopii filmu, który już odrestaurowany ukazał się na VHS oraz DVD w 2001.

TAK! Ta komedia zwróciła uwagę gigantów hollywoodzkiego kina!

Co więcej, Martin Scorsese, Luis Buñuel, David Lynch, Lars von Trier, Harvey Keitel oraz pisarz Neil Gaiman uważają go za jeden z najwybitniejszych filmów kina światowego!
  
Has nakręcił „Rękopis...” według powieści hrabiego Jana Potockiego i opowiada w nim historię młodego oficer Alfonsa van Wordena, który zmierza do Madrytu, żeby objąć stanowisko kapitana w gwardii walońskiej.


Wbrew przestrogom swojej służby wybiera najkrótszą drogę, która wiedzie przez góry Sierra Morena. Góry mają podobno być siedliskiem duchów i żywych trupów. Alfons trafia do gospody, gdzie poznaje dwie mauretańskie księżniczki, które w jakimś celu przybyły do Hiszpanii (jak te księżniczki wyglądają... ach...). 


Alfons przysięga kobietom, że nikomu nie wyjawi tajemnicy ich spotkania. Spędza z nimi noc, a nad ranem budzi się pod szubienicą braci Zoto. Błądząc natrafia na dom pustelnika, który opiekuje się obłąkanym Paszeko.
Kolejno swoje historie opowiadają Alfons i Paszeko. Van Worden nocuje u pustelnika, a następnego dnia znów budzi się pod szubienicą. Zostaje schwytany przez inkwizycję. Podczas tortur Alfonsa wyswobadzają z rąk inkwizycji bracia Zoto i księżniczki. Alfons spotyka następnie kabalistę i przywódcę Cyganów. Mnożą się kolejne opowieści, które w zadziwiający sposób zaczynają się łączyć...


Choć komedia jest czarno-biała, a w tamtych czasach już regularnie kręcono filmy w pełni kolorowe, to Has zrobił to w pełni świadomie. Nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, że to jeszcze bardziej podbija efekt czarów i magii. Choć wisielcy, księżniczki i żywe trupy w kolorze mogliby wyglądać jeszcze bardziej groteskowo, to nie oni są tu na pierwszym planie. Główną rolę gra Zbyszek Cybulski, a obok niego, w ciągu 180 minut, pokazują się między innymi: Iga Cembrzyńska, Beata Tyszkiewicz, Elżbieta Czyżewska, Leon Niemczyk, Gustaw Holoubek, Janusz Kłosińki i Bogumił Kobiela.
Filmową Hiszpanię, a przede wszystkim okolice Madrytu zagrały: Jura Krakowsko-Częstochowska, w okolice Olsztyna, okolice Częstochowy, Wrocław i okolice Morskiego Oka – to tam wybudowano ogromne dekoracje do scen madryckich, czyli plac Słońca, winiarnie, kościół i gospodę. 


Kolejną ciekawostką jest to, że w filmie oprócz ludzi wystąpiły egzotyczne zwierzęta: tresowany sęp z Hamburga, czterometrowy pyton z warszawskiego zoo i cztery muły z Krakowa. 
A Wy? Obejrzeliście „Rękopis...”? Może i Wam myli się jego tytuł? 

„Pamiętnik... tfu.. Rękopis znaleziony w Sargossie” to komedia, o której można powiedzieć, że jeśli się jej nie widziało, to jest to na tej samej zasadzie, jak z jazdą nad morze. Być nad morzem i nie zamoczyć stóp w wodzie to jak nie być nad morzem w ogóle. Oglądać filmy z PRL-u, a nie widzieć „Rękopisu...” to jak nie znać polskiego kina! 

I nie chodzi o światowy format tej komedii, ale przede wszystkim o to, że ona niesamowicie wciąga i budzi w widzach tęsknotę za dzieciństwem, kiedy to wierzyło się w te wszystkie duchy, zmory i potwory ;)

Pozdrawiamy!
Ekipa Studia Filmowego Hybrys

Co to za komedia...?

W ramach cyklu "To trzeba zobaczyć" szykujemy dziś dla Was do polecenia kolejny genialny film.
Wcześniej mieliście okazję poznać nasze subiektywne zdanie i obiektywną zachętę do obejrzenia:

To trzeba zobaczyć! (odc.1): Jak to się robi
To trzeba zobaczyć! (odc. 2): Wniebowzięci
i całkiem niedawno:
To trzeba zobaczyć! (odc. 3): Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy

Tak się składa, że w odcinku 4 naszego cyklu znowu polecimy Wam komedię – no bo, po pierwsze, kto się ma za nas śmiać, a po drugie, udowodniono naukowo, że śmiech przedłuża życie, a że przed ekipą "Ikon srebrnego ekranu" jeszcze wiele tygodni pracy, to zależy nam, żebyście wszyscy wraz z nami w doskonałej formie doczekali premiery.

Jesteśmy ciekawi, czy zgadniecie, o jakiej komedii Wam tym razem napiszemy...

No więc zagadka wygląda następująco: w tytule którego filmu większość ludzi wstawia słowo "pamiętnik", "brudnopis" albo "czystopis", a nigdy nie chodzi o żaden z nich?


niedziela, 8 czerwca 2014

Podróż w czasie na jedno popołudnie

Drodzy Nasi Czytelnicy!

Praca pracą, ale odpoczywać czasem też trzeba. Wczoraj, dzięki uprzejmości aktora Andrzeja Fogla, mogliśmy wybrać się do łódzkiego Teatru Muzycznego na widowisko muzyczne "Powróćmy jak za dawnych lat", w którym Fogiel gra oficera Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. Jadąc na miejsce myśleliśmy, że skoro w centralnej Polsce pogoda jest doskonała, to pewnie rzesze łodzian i mieszkańców okolicznych miast i miasteczek wykupują cały zapas węgla na grilla ze wszystkich okolicznych sklepów i stacji benzynowych – a w Teatrze Muzycznym będzie pusto...

Jak bardzo się myliliśmy! Parking pękał w szwach, już nie mówiąc o widowni:

Kilka minut przed rozpoczęciem... Zdjęcie jest nieostre, bo robiliśmy je ukradkiem
Sylwetkę Andrzeja Fogla przybliżaliśmy Wam już wcześniej pisząc o nim, jego ojcu Aleksandrze Foglu i wuju Mieczysławie Foggu, a przede wszystkim pokazując Wam niesamowite zdjęcia z ich rodzinnego archiwum:
Z archiwum zdjęciowego rodziny Foglów
Oraz rozmawiając z nim temat współpracy jego ojca z kontrowersyjnym Markiem Hłaską:
Brytyjska klęska pod Hłaską

Wczoraj wraz z Andrzejem Foglem i innymi aktorami przenieśliśmy się w czasie do pierwszych dekad XX wieku w Warszawie... Słysząc takie szlagiery, jak Ada, to nie wypada, Każdemu wolno kochać, Sex appeal…, Ta ostatnia niedziela i widząc wszystkich wykonawców w bardzo starannie dobranych strojach z epoki łatwo zapomnieć, że jest się w upalnej Łodzi, a prace nad kolejnymi planami "Ikon srebrnego ekranu" nabierają takiego tempa, że weekendy już dawno przestały oznaczać czas wolny.

Ale nie narzekajmy! Następne przedstawienie grają dziś wczesnym wieczorem i widownia też na 101% będzie pękać w szwach. Kolejne widowiska planowane są na jesień 2014 i bardzo gorąco zachęcamy Was do kupienia biletów – co może nie być łatwe patrząc na liczbę osób na sali. Na pewno nie warto zwlekać z tym na ostatnią chwilę.

Wczorajsze widowisko "Powróćmy jak za dawnych lat" skończyło się owacją na stojąco i trzema bisami:

Owacja na stojąco
Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie Teatru Muzycznego w Łodzi:
"Powróćmy jak za dawnych lat" w łódzkim Teatrze Muzycznym

A na zachętę mamy dla Was jeszcze kilkanaście (na szczęście lepszej jakości) zdjęć:












Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys