wtorek, 26 listopada 2013

Jarosław Antoszczyk kończy 38 lat

Dziś swoje 38. urodziny obchodzi reżyser "Ikon srebrnego ekranu" Jarosław Antoszczyk.

Jarku, wszystkiego najlepszego! Oby film Ci się nie urwał!


wtorek, 19 listopada 2013

Niespotykanie spokojny aktor o stu twarzach (Część 1)





Niegdyś wspaniały, uwielbiany, z ogromnym dorobkiem artystycznym... Dziś zapomniany.

Janusz Kłosiński dziś, czyli 19 listopada 2013 r. kończy 93 lata.  Nadal pracuje (!), ale właściwie już tylko w Polskim Radiu jako aktor popularnego słuchowiska „W Jezioranach”. Gdy czuje się gorzej, to radio przyjeżdża na nagrania do jego mieszkania. Gdy czuje się bardzo źle, nagrywa swoje kwestie przez telefon.

Janusz Kłosiński i inni aktorzy słuchowiska "W Jezioranach"
źródło: www.polskieradio.pl
Dla jednych stał się legendą dzięki roli Czernousowa w „Czterech pancernych...”, inni pamiętają go z głównej roli w telewizyjnej komedii z 1975 r. „Niespotykanie spokojny człowiek”.

Niespotykanie spokojny człowiek
źródło: Filmoteka Narodowa
Kłosiński urodził się w 1920 r. w Łodzi i mieszkał przy ul. Przędzalnianej w słynnych familokach na Księżym Młynie. Aktorem został przez przypadek. Tuż po końcu II wojny światowej nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jadąc tramwajem przeczytał ogłoszenie o naborze do szkoły teatralnej, a ponieważ doskonale orientował się w polskiej literatura klasycznej, to postanowił spróbować i... udało się!
  
Ten wielki aktor – jeszcze zanim ukończył w 1948 r. szkołę – debiutował w 1945 r. w teatrze. W 1946 zagrał w pierwszym polskim filmie powojennym, czyli w „Zakazanych piosenkach” Leonarda Buczkowskiego, gdzie wcielił się w rolę gestapowca.
W kolejnych latach zagrał takich filmach, jak na przykład „Żołnierz zwycięstwa”, „Celuloza”, czy „Wraki”. We „Wrakach” w reżyserii Czesława Petelskiego zagrał kapitana statku. Warto wiedzieć i pamiętać, że był to jeden z pierwszych polskich filmów kolorowych!

Wraz z upływem kolejnych lat i ról w 1960 r. zagrał Żegotę, właściciela pałacu, w ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej klasy”. To właśnie jego wizerunek w szatach z różnych epok zdobił ściany pałacowej sali, majacząc w tle komediowo-przygodowych potyczek bohaterów:

Szatan z siódmej klasy, a na ścianach portrety Kłosińskiego
Trzeba przyznać, że bez względu na to, czy pojawiał się na pierwszym planie, drugim planie, czy na portrecie, każda jego rola była wyjątkowa. Wyróżniał się bowiem i grą aktorską i aparycją, i to ten drugi czynnik decydował o tym, że obsadzano go często w rolach komediowych. Mimo to nie sposób go zaszufladkować – miał i ma sto aktorskich twarzy, bo nie unikał wymagających ról dramatycznych, a nawet tych kryminalno-szpiegowskich.
 
Na szczególną uwagę zasługuje jego rola w „Ogniomistrzu Kaleniu” z 1961 r. Ten film to dla wielu przykurzona, ale mimo to prawdziwa perełka polskiej kinematografii. U boku Wiesława Gołasa, tytułowego ogniomistrza, Kłosiński zagrał tam majora Żubryda, dowódcę oddziału WiN. Rok później spotkał się na planie z, jak się kilka dekad później okazało, swoimi wrogami politycznymi, którzy mieli wtedy dopiero po kilka lat, czyli z bliźniakami Kaczyńskimi, z którymi zagrał w „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Tę sprawę przybliżymy Wam dopiero w kolejnych postach.

Od 1963 r. regularnie grywał w kilku produkcjach rocznie. I tak w 1964 r. był wspólnikiem Fagasa w „Kryptonimie nektar”. Zagrał też u Wojciecha Jerzego Hasa w „Rękopisie znalezionym w Saragossie”. Później wystąpił w „Playboyu zachodniego świata”, adaptacji sztuki Johna Millingtona Synge’a, a następnie wcielił się w rolę dyrektora cyrku w serialu kryminalnym „Kapitan Sowa na tropie” w reżyserii Stanisława Barei. Obok serialu „Babara i Jan” był to pierwszy polski serial kryminaly.

1966 r. był wyjątkowym i pracowitym rokiem dla Kłosińskiego. To wtedy u boku Stanisława Mikulskiego zagrał w „Powrocie na ziemię” Stanisława Jędryki (parę słów o Jędryce znajdziecie tutaj) „Pieczonych gołąbkach” Tadeusza Chmielewskiego i w kilku odcinkach serialu „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”. W tym samym roku znakomicie wykreował rolę Janusza Koszajtisa w komedii „Kochajmy syrenki” według pomysłu Jacka Fedorowicza.

Nie pierwszy raz u boku Mikulskiego
Najważniejsza jednak miała okazać się rola Czernousowa w kultowym już serialu „Czterej pancerni i pies”. To właśnie w 1966 r. pierwsza seria pancernych wchodziła na ekrany telewizorów i niemal natychmiast szturmem podbiła serca Polaków. W tamtym czasie Kłosiński mimo intensywnej pracy przy „Czterech...” wyrywał się na plan „Stawki większej niż życie”, gdzie w 1967 r. zagrał Filipa działającego jako dentysta Sokolnicki – także w scenach z Mikulskim i Karewiczem. Rok później zagrał rolę pasera Poniatowskiego u Juliana Dziedziny w „Ortalionowym dziadku”.

Tu w "Stawce...", u boku Karewicza
Lista jego ról jest bardzo długa. Współcześni aktorzy rzadko mają okazję zagrać w całym swoim życiu tyle ról w tak wielu kultowych filmach i serialach, tak jak to było w przypadku Kłosińskiego. Zresztą jeszcze w tym tygodniu przypomnimy Wam, gdzie jeszcze mogliście go zobaczyć, ale już teraz mamy do Was BARDZO WAŻNE pytanie:

Z jakich sztuk teatralnych, filmów lub seriali pamiętacie Kłosińskiego najlepiej?


Zdjęcie z naszej rozmowy z Januszem Kłosińskim w jego warszawskim mieszkaniu


Zespół Studia Filmowego Hybrys

poniedziałek, 18 listopada 2013

Zapowiedź: Janusz Kłosiński kończy 93 lata

W odpowiedzi na liczne listy i prośby, aby na naszej stronie zagościli również czterej pancerni wraz z psem Szarikiem, spełniamy czym prędzej Państwa sugestie. Tak się składa, że jutro, czyli 19 listopada 2013 r. swoje 93 urodziny obchodzi Janusz Kłosiński, niezapomniany starszy sierżant Czernousow z "Czterech pancernych i psa", znany również jako zbójnik Kuśmider z "Janosika", dyrektor Wardowski z "Czterdziestolatka", ale tak naprawdę to "Niespotykanie spokojny człowiek". 

Wraz z ekipą Studia Filmowego Hybrys odwiedziliśmy Pana Janusza w jego mieszkaniu. Mamy z tej wizyty wiele interesujących historii i opowieści dotyczących Pancernych, ale nie tylko. Część z nich, specjalnie dla fanów "Ikon srebrnego ekranu" przedstawimy już jutro. Panu Januszowi zaś życzymy 200 lat!

Niespotykanie spokojny człowiek, naprawdę!

Pozdrawiamy, 
zespół Studia Filmowego Hybrys

wtorek, 12 listopada 2013

PRL, moje życie, mój film (Część 1)




Dzisiaj parę słów o Jarosławie Antoszczyku, czyli reżyserze cyklu „Ikony srebrnego ekranu”. Chciał być aktorem, został reżyserem, ale zdarza mu się czasem grywać w filmach lub serialach.

Przez jakiś czas był prezesem Klubu Sportowego Start w Łodzi i ma też na koncie własne sportowe  sukcesy, ale wybrał kręcenie filmów i na tym punkcie ma zdecydowanie największego hopla.

W PRL-u przeżył tylko pierwszych 14 lat swojego życia, ale wiele dat, nazwisk i szczegółów z planów zdjęciowych pamięta lepiej, niż aktorzy i reżyserzy występujący w „Ikonach srebrnego ekranu”, mimo że często rozmawiają z nim o filmach, które powstawały, gdy go na tym świecie jeszcze nie było.


Zabawa w Boga


Do tego właśnie Antoszczyk porównuje reżyserię. Zawsze powtarza, że to dla niego kreowanie świata wedle własnej wizji, na swój kształt i podobieństwo. 

Plan zdjęciowy w Pilchowicach
Brzmi arogancko, ale patrząc na filmy, które dotychczas zrobił, widać, że głównie zajmuje się dokumentem, a pozostałe jego produkcje to mieszanka filmu fabularnego z eksperymentalnym, często ze sporą dozą humoru, celowym kiczem  i zabawą stereotypami.
Widzieliście „Klepsydrę”? Jeśli nie, to wrzucamy ją tutaj, a kiedyś opowiemy Wam, skąd wziął się pomysł na ten krótki film, bo kontekst jest dość mroczny i tylko dowodzi temu, że jeśli trzeba, to Antoszczyk dobrowolnie spędzi popołudnie nawet w prosektoryjnej chłodni. Rzecz jasna, nie pustej...


Druga strona kamery


Od czasu do czasu, z czystego sentymentu do aktorstwa, wciela się w różne role. Gra dla frajdy, dlatego nie unika udziału nawet w tak ciekawych produkcjach, jak „Malanowski i Partnerzy”...
Odcinek z jego udziałem już jest dostępny na stronie stacji telewizyjnej, której nazwa zaczyna się na literę P. Ostrzegamy, to materiał dla ludzi o mocnych nerwach :)
 
Już po wieku widać, że telewizja kłamie
Malanowski cierpliwie słucha rozpaczliwej opowieści klienta

Między oczy


Urodził się w Łodzi w 1975 r. i większość jego dzieciństwa, które przypadło na ostatnie lata PRL-u, upłynęła pod znakiem boksu. Tamte czasy kojarzą mu się głównie z chodzeniem 5 razy w tygodniu na treningi bokserskie na łódzki Widzew i życiem bez pośpiechu. 
W zdrowym ciele...
Kilka lat temu, na potrzeby krótkometrażowego filmu fabularnego „Wściekły cielaczek” znów założył rękawice i wszedł na ring, ale powtarza, że na co dzień woli rozmawiać, niż się bić. 

Rozmowa

Fascynacja PRL-em


Choć nie może zbyt wiele pamiętać z własnego życia w czasach PRL-u, to przy okazji studiów na Wydziale Realizacji Obrazu Filmowego, Telewizyjnego i Fotografii łódzkiej WSSiP zaczął na dobre interesować się przemysłem filmowym Polski Ludowej. Zdaniem Antoszczyka, paradoksalnie to w tamtych latach powstawały najlepsze filmy i seriale, a nawet jeśli pojawiały się wśród nich reżyserskie lub aktorskie gnioty, to z upływem lat i tak zyskały na wartości, bo dzięki swojej autentyczności lepiej niż którykolwiek współczesny dokument oddają klimat Polski z czasów PRL-u.
źródło: katafel.blog.pl
To oczywiste, że kilka dekad temu każde polskie miasto wyglądało inaczej, ale czy to nie jest dziwne zobaczyć, że miejsca, które znamy  i pamiętamy niby od zawsze, kiedyś naprawdę nie istniały?
Jeśli ktoś z Was miał okazję zobaczać „AmbaSSadę” Machulskiego, to widział w niej Warszawę bez Pałacu Kultury i Nauki.

Jeszcze ciekawsze i dziwniejsze wrażenie daje materiał Gazety Wyborczej, w który pokazuje zdjęcia współczesnej Warszawy zestawione z Warszawą z czasów „Nie lubię poniedziałku”. Zobaczcie sami.
 
źródło: wczorajidzis.blogspot.com

Znacie Nonsensopedię? To taka Wikipedia z przymrużeniem oka. Według tego źródła (skrótowo), praca magisterka to utwór o długim i, co najważniejsze, niezrozumiałym tytule, który jest ostatnim etapem tortur w ramach edukacji wyższej (pełna definicja tutaj).
W przypadku pracy magisterskiej Jarka Antoszczyka było inaczej. Pisał o wpływie twórczości i osobowości Marka Hłaski na polską kinematografię lat 50. i 60. i przygotowując tę pracę spotykał się z reżyserami i aktorami, którzy z Hłaską współpracowali, czyli m.in. Emilem Karewiczem (który był idolem Hłaski), Romanem Kłosowskim, Stanisławem Jędryką, czy Ryszardem Filipskim. Po którymś z tych spotkań wpadł mu do głowy pomysł na „Ikony srebrnego ekranu”.

Myślicie, że w dobie celebrytów i komercji warto grzebać w historii i przypominać, jak w PRL-u robiło się karierę filmową?

Antoszczyk ze Stanisławem Mikulskim

Studio Filmowe Hybrys

czwartek, 7 listopada 2013

Zapowiedź: PRL, moje życie, mój film (Część 1)

Drodzy czytelnicy!
Między relacjami z naszych prac nad serialem i tekstami o osobistościach, które gościmy na planie, chcielibyśmy czasem opowiedzieć wam trochę o sobie, czyli o ludziach, którzy na co dzień pracują lub współpracują przy tworzeniu poszczególnych odcinków „Ikon srebrnego ekranu”.
Nie byłoby o czym opowiadać, gdyby nie Jarosław Antoszczyk, reżyser, producent i, co najważniejsze, pomysłodawca całego cyklu. Bez jego determinacji, pasji i ogromnej wiedzy o kinie PRL-u (wraz z niebywałą pamięcią do dat, nazwisk i przeróżnych szczegółów) nie odbyłby się ani jeden dzień zdjęciowy, a wielu naszych filmowych gości w ogóle by się z nami nie spotkało. To właśnie on nie zraża się i niestrudzenie namawia tych bardziej opornych i niedostępnych z nich do spotkania przed kamerami i to on potrafi zachęcić ich do tego, żeby – często po kilku dekadach przerwy – wyszli z cienia i opowiedzieli o tym, jak zdobywało się sławę, która wykraczała daleko poza granice Polski Ludowej.


Dlatego jeszcze w tym tygodniu poznacie sylwetkę Jarosława Antoszczyka – człowieka i reżysera niejednoznacznego, nie bojącego się kontrowersji, czasem nawet ekstrawaganckiego.

środa, 6 listopada 2013

1000+ fanów na Facebooku!

Na profilu Ikon srebrnego ekranu jest Was już ponad tysiąc!

Z tej okazji zdradzimy małą tajemnicę: już niebawem (jeszcze w listopadzie) ogłosimy konkurs z cennymi nagrodami. Szczegółów wypatrujcie przede wszystkim tutaj i na naszym profilu na Facebooku.

Dziękujemy! Aż chce się pisać, kręcić, jeździć i montować!


Zdrówko!
źródło:

wtorek, 5 listopada 2013

Tramwajowy wehikuł czasu


Na wstępie dziękujemy za to, że na naszym profilu na Facebooku już ponad 400 osób śledzi każdy krok ekipy „Ikon srebrnego ekranu”!
27 października 2013 r. na plan zdjęciowy „Ikon...” zaprosiliśmy do Łodzi Stanisława Jędrykę, reżysera między innymi  „Zbiega”, „Powrotu na ziemię”, „Wakacji z duchami”, „Podróży za jeden uśmiech”, „Stawiam na Tolka Banana”. Długo by wymieniać, bo Jędryka wyreżyserował blisko 40 filmów, seriali i spektakli Teatru Telewizji, a oprócz tego był jednocześnie scenarzystą wielu z nich. Już w pierwszych jego filmach grywało wielu znanych aktorów i aktorek, w tym na przykład Leon Niemczyk, Stanisław Milski, czy  Emil Karewicz. 
Reżyserów dwóch
Jaka jest tajemnica jego sukcesu?
Jędryka od samego początku swojej przygody z reżyserstwem miał talent i dar przekonywania, co w połączeniu z tym, że potrafił ciężko pracować i lubił kończyć plany filmowe przed terminem, dawało mu przewagę i otwierało wiele drzwi.
Chwilo, trwaj
Jak już wiecie, specjalnie na spotkanie z nim porwaliśmy tramwaj marki Sanok z 1928 r., którym triumfalnie przejechaliśmy przez całą Łódź – z Brusu aż na ulicę Tramwajową. Tutaj zdjęcie z ostatniego zakrętu przed planem:
Narutowicza / Tramwajowa
Ostatnie uwagi i zaczynamy zdjęcia na Tramwajowej
Na Tramwajowej spędziliśmy dobre 7 godzin. Stanisław Jędryka to bardzo wdzięczny rozmówca, który dużo pamięta, a jeśli o czymś zapomina, to raczej tylko na chwilę. Wystarczy podpowiedzieć mu datę lub nazwisko, a resztę dopowiada już sam. Dlatego aby dać też innym szansę się nim nacieszyć, tydzień wcześniej na antenie Radia Łódź zorganizowaliśmy konkurs, w którym główną nagrodą była wizyta na naszym niedzielnym planie zdjęciowym i okazja do spotkania i rozmowy twarzą w twarz z naszym znakomitym gościem. Serdecznie pozdrawiamy  Jolantę i Piotra Kwiatkowskich, którzy ten konkurs wygrali i mamy nadzieję, że będą ten dzień miło wspominać.
Laureaci konkursu Radia Łódź
Na  plan zawitało także całkiem sporo dziennikarzy, czym Jędryka był trochę zaskoczony, ale wyglądał na zadowolonego.  Dzielnie i cierpliwie odpowiadał na wszystkie zadawane przez nich pytania, a nam było miło patrzeć na to, że jego wizyta w Łodzi nie przemknęła niezauważona. W końcu po to wkładamy całe serce i siły w pracę nad „Ikonami srebrnego ekranu”.
Jędryka w ogniu pytań

Antoszczyk w ogniu pytań
Rozmowę z Jędryką Jarosław Antoszczyk rozpoczął od pytań o „Powrót na ziemię”, czyli film, w  którym u Jędryki zagrał bardzo już wtedy popularny Mikulski. W końcu po to porwaliśmy tramwaj Sanok i pokusiliśmy się o zrobienie plakatu podobnego do tego, który wisiał w filmowym tramwaju:
Tylko Krzyżewskiej brak...
Owocem tej rozmowy jest kilka godzin nagrań i mnóstwo informacji, którymi na pewno podzielimy się nie tylko z naszymi widzami, ale też z wami, drodzy czytelnicy.
Tak na marginesie: w trakcie zdjęć  Sanok trzy razy podjął próbę ucieczki z planu. Zawsze  w ten sam sposób – poprzez niespodziewane zwolnienie hamulca. Nasza ekipa w ciągu kilku sekund musiała przejść ekspresowy kurs kierowania tramwajem i dobrze, że za żadnym razem ostatecznie nie stoczyliśmy się pod wiadukt kolejowy na Tramwajowej. Gdyby tak się tak stało, to zostalibyśmy tam chyba do dziś, bo w tym miejscu nie ma trakcji i zamiast rozmawiać o „Powrocie na ziemię” moglibyśmy co najwyżej pomarzyć o powrocie do zajezdni.
Studio Filmowe Hybrys