wtorek, 12 listopada 2013

PRL, moje życie, mój film (Część 1)




Dzisiaj parę słów o Jarosławie Antoszczyku, czyli reżyserze cyklu „Ikony srebrnego ekranu”. Chciał być aktorem, został reżyserem, ale zdarza mu się czasem grywać w filmach lub serialach.

Przez jakiś czas był prezesem Klubu Sportowego Start w Łodzi i ma też na koncie własne sportowe  sukcesy, ale wybrał kręcenie filmów i na tym punkcie ma zdecydowanie największego hopla.

W PRL-u przeżył tylko pierwszych 14 lat swojego życia, ale wiele dat, nazwisk i szczegółów z planów zdjęciowych pamięta lepiej, niż aktorzy i reżyserzy występujący w „Ikonach srebrnego ekranu”, mimo że często rozmawiają z nim o filmach, które powstawały, gdy go na tym świecie jeszcze nie było.


Zabawa w Boga


Do tego właśnie Antoszczyk porównuje reżyserię. Zawsze powtarza, że to dla niego kreowanie świata wedle własnej wizji, na swój kształt i podobieństwo. 

Plan zdjęciowy w Pilchowicach
Brzmi arogancko, ale patrząc na filmy, które dotychczas zrobił, widać, że głównie zajmuje się dokumentem, a pozostałe jego produkcje to mieszanka filmu fabularnego z eksperymentalnym, często ze sporą dozą humoru, celowym kiczem  i zabawą stereotypami.
Widzieliście „Klepsydrę”? Jeśli nie, to wrzucamy ją tutaj, a kiedyś opowiemy Wam, skąd wziął się pomysł na ten krótki film, bo kontekst jest dość mroczny i tylko dowodzi temu, że jeśli trzeba, to Antoszczyk dobrowolnie spędzi popołudnie nawet w prosektoryjnej chłodni. Rzecz jasna, nie pustej...


Druga strona kamery


Od czasu do czasu, z czystego sentymentu do aktorstwa, wciela się w różne role. Gra dla frajdy, dlatego nie unika udziału nawet w tak ciekawych produkcjach, jak „Malanowski i Partnerzy”...
Odcinek z jego udziałem już jest dostępny na stronie stacji telewizyjnej, której nazwa zaczyna się na literę P. Ostrzegamy, to materiał dla ludzi o mocnych nerwach :)
 
Już po wieku widać, że telewizja kłamie
Malanowski cierpliwie słucha rozpaczliwej opowieści klienta

Między oczy


Urodził się w Łodzi w 1975 r. i większość jego dzieciństwa, które przypadło na ostatnie lata PRL-u, upłynęła pod znakiem boksu. Tamte czasy kojarzą mu się głównie z chodzeniem 5 razy w tygodniu na treningi bokserskie na łódzki Widzew i życiem bez pośpiechu. 
W zdrowym ciele...
Kilka lat temu, na potrzeby krótkometrażowego filmu fabularnego „Wściekły cielaczek” znów założył rękawice i wszedł na ring, ale powtarza, że na co dzień woli rozmawiać, niż się bić. 

Rozmowa

Fascynacja PRL-em


Choć nie może zbyt wiele pamiętać z własnego życia w czasach PRL-u, to przy okazji studiów na Wydziale Realizacji Obrazu Filmowego, Telewizyjnego i Fotografii łódzkiej WSSiP zaczął na dobre interesować się przemysłem filmowym Polski Ludowej. Zdaniem Antoszczyka, paradoksalnie to w tamtych latach powstawały najlepsze filmy i seriale, a nawet jeśli pojawiały się wśród nich reżyserskie lub aktorskie gnioty, to z upływem lat i tak zyskały na wartości, bo dzięki swojej autentyczności lepiej niż którykolwiek współczesny dokument oddają klimat Polski z czasów PRL-u.
źródło: katafel.blog.pl
To oczywiste, że kilka dekad temu każde polskie miasto wyglądało inaczej, ale czy to nie jest dziwne zobaczyć, że miejsca, które znamy  i pamiętamy niby od zawsze, kiedyś naprawdę nie istniały?
Jeśli ktoś z Was miał okazję zobaczać „AmbaSSadę” Machulskiego, to widział w niej Warszawę bez Pałacu Kultury i Nauki.

Jeszcze ciekawsze i dziwniejsze wrażenie daje materiał Gazety Wyborczej, w który pokazuje zdjęcia współczesnej Warszawy zestawione z Warszawą z czasów „Nie lubię poniedziałku”. Zobaczcie sami.
 
źródło: wczorajidzis.blogspot.com

Znacie Nonsensopedię? To taka Wikipedia z przymrużeniem oka. Według tego źródła (skrótowo), praca magisterka to utwór o długim i, co najważniejsze, niezrozumiałym tytule, który jest ostatnim etapem tortur w ramach edukacji wyższej (pełna definicja tutaj).
W przypadku pracy magisterskiej Jarka Antoszczyka było inaczej. Pisał o wpływie twórczości i osobowości Marka Hłaski na polską kinematografię lat 50. i 60. i przygotowując tę pracę spotykał się z reżyserami i aktorami, którzy z Hłaską współpracowali, czyli m.in. Emilem Karewiczem (który był idolem Hłaski), Romanem Kłosowskim, Stanisławem Jędryką, czy Ryszardem Filipskim. Po którymś z tych spotkań wpadł mu do głowy pomysł na „Ikony srebrnego ekranu”.

Myślicie, że w dobie celebrytów i komercji warto grzebać w historii i przypominać, jak w PRL-u robiło się karierę filmową?

Antoszczyk ze Stanisławem Mikulskim

Studio Filmowe Hybrys

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz