piątek, 31 stycznia 2014

Z archiwum zdjęciowego rodziny Foglów

Przy okazji naszych wspomnień o Hłasce rozmawialiśmy ostatnio z Andrzejem Foglem, polskim aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym oraz śpiewakiem. Jak już wiecie, Andrzej Fogiel jest synem aktora, reżysera, dyrektora teatralnego i scenografa Aleksandra Fogla, którego stryjecznym bratem był śpiewak Mieczysław Fogg (a tak naprawdę też Fogiel). Brat Andrzeja i zarazem drugi syn Aleksandra Fogla, Tomasz Fogiel, również jest aktorem.Rzadko zdarza się tak utalentowana artystycznie rodzina. 
Dzięki uprzejmości Andrzeja Fogla i Teatru Muzycznego w Łodzi pokazujemy Wam dziś wiele zdjęć, na których zobaczycie Aleksandra, Andrzeja i Mieczysława w różnych momentach ich życia i karier artystycznych. 

Wypatrujcie też na zdjęciach innych znanych twarzy! Niektórych może trudno rozpoznać, bo nie ze wszystkimi czas obchodzi się łagodnie, ale żeby ułatwić Wam to zadanie, opatrzyliśmy zdjęcia podpisami.


Aleksander Fogiel i Lech Wałęsa
Aleksander Fogiel jako Maćko z Bogdańca
Andrzej Fogiel w "Ziemi obiecanej"
Andrzej Fogiel "Zorba"
Robert Rozmus i Andrzej Fogiel
Aleksandra Drzewicka i Andrzej Fogiel w "Być jak Callas"
Andrzej Fogiel i Jolanta Gzella w "Być jak Callas"
Danuta Łopatówna i Andrzej Fogiel w "Być jak Callas"
Andrzej Fogiel "Człowiek z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot w "Człowieku z La Manchy"
Andrzej Fogiel w "Krainie uśmiechu"
Andrzej Fogiel w"Księżniczce Czardasza"
Mieczysław Fogg i Aleksander Fogiel
Spotkanie po latach: Zbyszko z Bogdańca - Mieczysław Kalenik i Maćko z Bogdańca - Aleksander Fogiel, w dolnym szeregu Andrzej Fogiel
Na planie "Samych Swoich", Aleksander Fogiel i Wacław Kowalski
"Orinoko"
Andrzej Fogiel, "Porwanie Sabinek"
Andrzej Fogiel w "Potopie"
"Powróćmy jak za dawnych lat", fot. Marcin Kopeć
Andrzej Fogiel w "Skrzypku na dachu"
Andrzej Fogiel w "Wesołym autobusie"
Andrzej Fogiel w "Znaku Orła"
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys
 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Brytyjska klęska pod Hłaską


Andrzej Fogiel, polski aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, śpiewak. Syn aktora, reżysera, dyrektora teatralnego i scenografa Aleksandra Fogla, którego stryjecznym bratem był śpiewak Mieczysław Fogg (a tak naprawdę też Fogiel).  

Mieczysław Fogg i Aleksander Fogiel
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Łodzianin z wyboru. Występował na scenach łódzkich: Operetki, Teatru Muzycznego, Teatru Powszechnego oraz Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. Od 1997 jest ponownie aktorem Teatru Muzycznego w Łodzi.
Andrzej Fogiel
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Dziś wraz z Jarosławem Antoszczykiem wspomina swojego ojca, Aleksandra Fogla, i Marka Hłaskę. Przy okazji tego wywiadu zaglądamy do prywatnego archiwum zdjęciowego Foglów, które całkiem obszernie – dzięki życzliwości naszego gościa – tu udostępniamy. Na nigdzie niepublikowanych zdjęciach zobaczycie wiele znanych twarzy i to nie tylko tych z srebrnego ekranu i teatralnych afiszy!

Jarosław Antoszczyk: W jakich filmach opartych na tekstach Marka Hłaski brał udział Twój ojciec Aleksander Fogiel?
Andrzej Fogiel: Aleksander Fogiel, czyli mój ojciec, brał udział w filmie „Baza ludzi umarłych”. Był to chyba jedyny film Hłaski, w którym on grał, bo nie przypominam sobie, żeby grał w innych. W Lądku Zdroju były plenery, to były zimowe plenery. Ja nawet byłem tam dwa razy i muszę powiedzieć, że to była katorżnicza praca. Ludzie po pas brnęli w śniegu, w błocie, w zimnie. Te straszne amerykańskie samochody wojskowe, które tam były... Cały ten film to była po prostu droga przez mękę. Ale oni byli tak napaleni na ten film, bo scenariusz Hłaski był tak znakomity, że nie zważali. Ojciec mój miał później nawet początki białaczki, ponieważ się tam przeziębił. 
Aleksander Fogiel w "Bazie ludzi umarłych"
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Hłasko napisał cudowny scenariusz. Oczywiście odciął się, nie przyznał się do filmu, może dlatego, że nie odpowiadała mu ani końcówka filmu, ani pewne sceny, które się tam znalazły. Niestety za film odpowiada reżyser, a nie autor książki, bo robi to scenarzysta. A jak pamiętam, chyba scenarzystą Hłasko nie był, ktoś inny robił scenariusz, nie wiem, czy nie sam reżyser robił scenariusz. Film podobał się szalenie, ale w owym okresie był kontrowersyjnym filmem, bardzo mocnym. Na zachodzie był mało znany, ale jakąś cudowną drogą dostał się do Anglii. Anglicy obejrzeli fragmenty tego filmu, przyjechali do Polski, obejrzeli cały ten film, bo ktoś im nadał, że mogą nakręcić ten film, oczywiście pod innym tytułem, z angielskimi aktorami. Gdy obejrzeli ten film, to powiedzieli, że niestety oni dziękują, ale lepszego filmu nie nakręcą.

J.A. Czy znałeś Marka Hłaskę osobiście, czy z relacji osób trzecich?
A.F.: Ja Marka Hłaskę znałem osobiście. Marek Hłasko chodził w amerykańskiej kurtce wojskowej, ściśniętej pasem. Był to dosyć osiłkowaty chłopak. Przychodził bardzo często na Aleje Ujadzdowskie 35 do Spatifu. Było takie powiedzenie, że Marek Hłasko przychodził do Spatifu, zamawiał parę wódek, a później głową kelnera rozbijał lustro. Na drugi dzień przychodził, przepraszał i robił to samo. I było takie powiedzenie, że wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko Hłasko nie przychodził do Spatifu przepraszać. To był ostry facet. Była taka książka, listy Hłaski do matki. Był w Stanach Zjednoczonych i mówi: mama, tutaj w Hollywood jedynym gojem jestem ja. Hłasko nie budził wcześniej takiego zainteresowania, dopiero jego twórczość i później filmy oparte na jego tekstach zadziałały na nas, ale było lekko za późno, bo kolegi Hłaski już właściwie nie było w kraju, także nie mogliśmy się z nim zobaczyć i mu podziękować.

"Człowiek z La Manchy": Andrzej Fogiel jako Sancho Pansa i Zbigniew Macias jako Don Kichot
źródło: Studio Filmowe Hybrys
J.A. Jakim człowiekiem był Marek Hłasko?
A.F.: Był porywczy, lubił ręczną robotę, nie przepuścił nikomu. Był łobuzem.



J.A. W jaki sposób teksty Marka Hłaski i realizowane według nich filmy różniły się od typowej twórczości socjalistycznego realizmu?
A.F.: Były w kontrze z realizmem socjalistycznym, nie zyskały takiego poklasku wśród rządzących, no bo przecież pokazywały prawdę, prawdę taką, jaką ona naprawdę była. On był szalenie obiektywny, naprawdę obiektywny. Pokazywał to, bo było. Dostrzegał przecież, jaka historia jest w tym kraju, co tu się dzieje, jak ludzie pracują, co jedzą, jak zarabiają i że nie wszyscy krzyczą, że jest fajnie. Co prawda, aktorzy w owym okresie nie mogli narzekać, wszyscy byli pod specjalnymi przywilejami. Wtedy państwo socjalistyczne zdawało sobie sprawę, że teatr, film to jest propaganda, to jest najsilniejsza forma walki ustrojowej. Jeżeli w filmie się pokazuje, że jest dobrze, to trzy czwarte Polaków wierzy, że jest dobrze. Do tego służyła wtedy prasa, radio i telewizja. Filmy, które były realizowane na kanwie jego opowiadań, nie były takie jak on by chciał. Dlatego się od nich odcinał. Na przykład nigdy by nie puszczono „Bazy ludzi umarłych” gdyby film zrobiono tak, jak chciał Hłasko. To poszłoby na półki i leżałoby dwadzieścia, trzydzieści lat i nigdy by tego filmu nie pokazali. Dlatego on się odciął od tego i dlatego ten film poszedł. Hłasko był personą non grata w tym kraju, jak Herbert. U nas nie kochali takich ludzi tutaj, którzy walili prosto z mostu. No to co, że wypił te trzy głębsze, nie bał się powiedzieć tego.
Aleksander Fogiel na zdjęciu z dedykacją dla syna
źródło: Studio Filmowe Hybrys
J.A. Czy twórczość Marka Hłaski miała wpływ na polskie kino?
A.F.: O, tak. Na kino lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych oczywiście że tak. Sam Hłasko i jego filmy wpłynęły na Kutza, który nakręcił film „Nikt nie woła”. To film o ziemiach zachodnich, gdzie mój ojciec grał kloszarda. W tym wszystkim czuło się klimat Hłaski. Ci ludzie byli pod dużym wpływem jego literatury, to się czytało wtedy po prostu. Kutz się wychował na literaturze Hłaski, ona była literaturą szalenie komunikatywną, taką refleksyjną, ale prostą. On walił prosto z mostu, on się nie patyczkował. To była pierwsza literatura, z którą się zetknąłem, tak ostra i bezkompromisowa. Nie było tam owijania w bawełnę, mówienia czegoś przez coś. Dlatego ludzie, którzy reżyserowali te filmy, musieli tak kombinować żeby się nie obraził Hłasko, ale żeby to poszło. Petelski był wychowany na tej starej dobrej szkole reżyserów i dlatego zrobił ten film tak, jak zrobił i za to trzeba mu postawić szóstkę.
Andrzej Fogiel i Andrzej Herder w "Kierunku Berlin"
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Aleksander Fogiel jako Maćko z Bogdańca w "Krzyżakach"
Niebawem pokażemy Wam jeszcze więcej zdjęć i materiałów filmowych z prywatnego archiwum klanu Foglów, które nie były dotąd nigdzie publikowane. Zobaczycie na nich wiele znanych twarzy i to nie tylko tych z srebrnego ekranu i teatralnych afiszy...

Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys


Zapowiedź: Brytyjska klęska pod Hłaską

Bierzemy na tapetę klan Foglów. Pamiętacie aktora, reżysera, dyrektora teatralnego i scenografa Aleksandra Fogla? Ma swoją gwiazdę na łódzkiej Alei Gwiazd

Aleksander Fogiel
źródło: http://encyklopedia.szczecin.pl/wiki/Aleksander_Fogiel
 Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

środa, 22 stycznia 2014

Bufetowi ludzie


Roman Kłosowski, szerokiej publiczności znany między innymi jako Maliniak z "Czterdziestolatka", oprócz filmów według opowiadań Hłaski wystąpił także z bohaterem naszego serialu, Stanisławem Mikulskim, w filmie "Cień" z 1956 r. w reżyserii Jerzego Kawalerowicza oraz w debiucie reżyserskim Tadeusza Chmielewskiego "Ewa chce spać" z 1957 r.

Człowiek bardzo serdeczny, bardzo rozmowny, bardzo utalentowany i bardzo charakterystyczny. Dziś nie tylko w wersji tekstowo-zdjęciowej, bo również w nagraniu, które znajdziecie na samym końcu posta.

Zdjęcie zrobione podczas Wigilii, na której w domu Romana Kłosowskiego gościł Jarosław Antoszczyk
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Jarosław Antoszczyk: W jakich projektach opartych na tekstach Marka Hłaski brał Pan udział?

Roman Kłosowski:
Mnie się wydaje, że we wszystkich polskich filmach. Zaczęło się to od „Pętli”, potem „Baza ludzi umarłych’, „Ósmy dzień tygodnia” i „Sonata marymoncka”. Największy udział miałem w „Bazie ludzi umarłych”, jakoś tak mnie Marek musiał wcześnie poznać, bo to jego była propozycja. Jeżeli chodzi o „Pętle” to miałem przyjemność z panem Hasem pracować, i z Holoubkiem. Myśmy tam grali coś pod ziemią. Tam także poznałem Hłaskę w kuluarach, w bufecie, bo on tam przyjeżdżał i rozmawiał z nami. „Sonata marymoncka” jest powiązaniem z „Bazą ludzi umarłych” w latach osiemdziesiątych. 


Roman Kłosowski w "Sonacie marymonckiej"
źródło: Studio Filmowe Hybrys

J.A.: Czy znał Pan Marka Hłaskę osobiście czy z relacji osób trzecich?

R.K.:
Hłaskę poznałem od strony, że tak powiem trochę bufetowej, bo był to też człowiek bufetowy. Poznałem go na bankietach we Wrocławiu. On bywał wtedy z taką panią Agnieszką Osiecką. To była jakaś sympatia między nimi, bo wiem, że jak zatańczyłem z Osiecką, to chciał mnie udusić. Potem się z nim spotykałem w trakcie pracy w „Bazie ludzi umarłych”, bo on miał tam potem jakiś konflikt z reżyserem, bo nie odpowiadało mu zakończenie, że potem nie wiem, czy nie wycofał swojego nazwiska. Hłasko był człowiekiem bardzo barwnym, bardzo emocjonalnym. Nie miałem z nim innych kontaktów poza filmowymi i poza „restauracyjnymi”. Pamiętam, we Wrocławiu przyjechał na taki pokaz, no i bardzo uwielbiał Emila Karewicza. Mówił, że to najlepszy aktor na świecie. A ja uważam, że Hłasko jest jednym z najciekawszych pisarzy przełomu pokoleniowego i przełomu socrealizmu w tzw. Nową Falę, którą przyniósł rok pięćdziesiąty szósty. Moje lata młodość to były właśnie te lata.


Ignacy Machowski, Roman Kłosowski i Gustaw Holoubek w "Pętli" Wojciecha Jerzego Hasa
źródło: Studio Filmowe Hybrys

Gustaw Holoubek i Roman Kłosowski w "Pętli" Wojciecha Jerzego Hasa
źródło: Studio Filmowe Hybrys
Jan Machulski (jako policjant), Roman Kłosowski i Gustaw Holoubek w "Pętli" Wojciecha Jerzego Hasa
źródło: Studio Filmowe Hybrys
J.A.: Jakim człowiekiem był Marek Hłasko?

R.K.:
Hłasko był człowiekiem bezpośrednim, bardzo impulsywnym nawet. Był zaskakujący w różnych reakcjach. Był bardzo sympatyczny w stosunku do mnie. Tam gdzie był Hłasko, tam zawsze znajdowałem się ja, w sensie filmowym. Uważam, że dzisiaj Hłasko jest pozycją literacką, która zostanie w historii polskiej literatury. On życie miał pogmatwane, pokręcone i tak właśnie skończył.

J.A.: Czy zna Pan jakieś anegdoty związane z Markiem
Hłasko?

R.K.:
To są pijackie anegdoty, o których nie chciałbym mówić (tak jak ta związana z Agnieszką Osiecką).

J.A.: W jaki sposób teksty Marka Hłaski i realizowane według nich filmy różniły się od typowej twórczości socrealizmu?


R.K.:
Ja mam szczęście tego typu, że ja grałem w filmach tego drugiego etapu, już po tzw. socrealizmie. Filmy, w których grałem u Munka, Kawalerowicza, to wszystko były już filmy z tego nowego okresu. One łamały konwencję socrealizmu, były bogate, wszechstronne. Wszystkie role, które grałem, były niejednowymiarowe, bo zarówno w „Ewa chce spać” to było jakieś zerwanie z konwencją, można było się pośmiać po raz pierwszy z milicji. Albo „Cień” Kawalerowicza. To wszystko było już inne. Ja byłem szczęściarzem, bo mogłem już grać role pełnowymiarowe, a nie utkane jakimś schematem socrealistycznym. Opowiadania Hłaski były barwniejsze, soczyste...

J.A.: Czy twórczość Marka Hłaski miała wpływ na polskie kino, a jeśli tak, to jaki?


R.K.:
W moim przekonaniu miała wpływ, dlatego, że literatura była rozszerzona, otwarta, postacie były krwiste i odchodziła od schematu dobry-zły. Człowiek był taki i taki, jak człowiek. I mnie się wydaje, że te późniejsze filmy, czy filmy moralnego niepokoju itd. wywodzą się z tego okresu. Sądzę, że to w sumie był fenomen otwarcia, odejścia od schematu.


A tutaj możecie posłuchać Romana Kłosowskiego:


Pozdrawiamy!  
ekipa Studia Filmowego Hybrys