wtorek, 29 lipca 2014

To trzeba zobaczyć! (odc. 8): Nowy

rys. Daniel Baum

Kino PRL komediami stoi. Wszyscy znają Bareję, oglądali co najmniej raz Maklakiewicza, czy Himilsbacha, w każdym roku na Święta powtarzają „Kogel-mogel” albo „Poszukiwaną poszukiwanego”, ale... No właśnie ale. Ale można się jeszcze zaskoczyć.


"Nowy" to fabularna, pełnometrażowa wersja satyrycznej noweli "Nowy pracownik" nakręconej przez Jerzego Ziarnika na zamówienie Centralnej Rady Związków Zawodowych. Wydawać by się mogło, że z tego powodu – czyli przez wzgląd na zleceniodawcę zamawiającego ten film – będzie to film z gatunku tych poprawnych (politycznie).

O, nic bardziej mylnego. „Nowy” to istny majstersztyk komediowy, w którym najśmieszniejsza jest rzeczywistość. Jednak najpierw zacznijmy od fabuły:
 
Heniu Sochacki
22-letni Henryk Sochocki, kawaler ze wsi Wólka koło Legionowa, rzuca pracę w miejscowym POM-ie, bo - jak głosi komentarz na początku filmu - "nie było tam pasjonującej walki o wykonanie planu, czy atmosfery zwycięstwa nad obiektywnymi trudnościami kooperacji".

Henryk wybiera się więc w poszukiwaniu pracy do stolicy. W dziale kadr dużego zakładu przemysłowego dowiaduje się, jakie dokumenty musi przynieść, aby go zatrudniono. Cały dzień schodzi mu na kompletowaniu papierków i Henryk nie zdąża już zrobić badań lekarskich. Następnego dnia, po uporaniu się z analizami dowiaduje się, że brakuje jeszcze opinii z poprzedniego miejsca pracy i zezwolenia PRN na pracę w Warszawie. Oprócz tych wszystkich papierków musi też zrobić sobie zdjęcia.




W czwartym dniu ma za zadanie odwiedzić Urząd Zatrudnienia, w piątym otrzymuje w dziale kadr kartę obiegową, na odwrocie której musi zdobyć wiele ważnych podpisów, a gdy w końcu kolejnego dnia stawia się w zakładzie pracy, okazuje się, że musi jeszcze załatwić angaż, pobrać odzież ochronną i środki higieny. Po tych wszystkich uroczych formalnościach staje wreszcie przy maszynie i... dobra, nie będziemy Wam psuć niespodzianki.

„Nowy” to komedia omyłek, które są do bólu rzeczywiste i pomimo upływu czasu nie straciły ani trochę na aktualności. Polska biurokracja i ceremonialne robienie łaski mają się lepiej niż my sami i cały czas dają nam popalić. „Nowy” w genialny, zabawny i bardzo lekki sposób pokazuje pełen wachlarz charakterów i charakterków, które spotkamy w urzędach, w pracy, u lekarza, w sklepach. Choć film jest z 1969 roku, to w trakcie oglądania wydaje się, że te 45 lat minęło, jak z bicza strzelił – a właściwie nie minęło... Mamy tu na myśli polską biurokrację, która ma się lepiej, niż my wszyscy razem wzięci.


W roli głównej zobaczymy tu Damiana Damięckiego (zresztą bardzo młodego), a oprócz niego Jana Kobuszewskiego, Edwarda Dziewońskiego, Emilię Krakowską, Zofię Czerwińską, Jaremę Stępowskiego i – co ważne – Bogumiła Kobielę, do którego będziemy teraz szczególnie często wracać, bo był to aktor genialny, gwarantujący mnóstwo humoru wyższych lotów niż ten znany nam współcześnie.
W „Nowym” Kobiela gra kierownika działu BHP, który ma dość artystyczny i wizjonerski polot, dość nieprzystający do realiów wielkiej PRL-owskiej fabryki. No to po prostu trzeba zobaczyć!

Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

1 komentarz:

  1. zgadza się; jeśli chodzi o biurokrację to prawie nic się w Polsce nie zmieniło; człowiek czuje się czasami jakby grał w takiej absurdalnej komedii...

    OdpowiedzUsuń