wtorek, 21 października 2014

To trzeba zobaczyć! (odc. 14): Milioner


rys. Daniel Baum

Nie czarujmy się, każdy z nas marzy o wygranej w totka... To zwodnicze marzenie niejednego wpędziło w nałóg i długi, a nawet jeśli się ziściło, to był to ponoć dla części milionerów najgorszy dzień życia. Mówią to oczywiście z perspektywy czasu.
Zanim jednak wrócimy do tematu złamanych życiorysów, przepitych milionów i utraty zdrowych zmysłów z nadmiaru wolnej gotówki do wydania, zajmijmy się pianiem w zachwytach nad filmem „Milioner” z 1977 roku w reżyserii Sylwestra Szyszko do scenariusza Jacka Janczarskiego i Andrzeja Pastuszka.

„Milioner” opowiada historię chłoporobotnika Józka Mikuły (Janusz Gajos), który prowadzi z matką małe gospodarstwo i dorabia jako kierowca ciężarówki w pobliskiej cementowni. Jego żywot jest prosty i sprowadza się do kieratu praca-klubokawiarnia we wsi-dom. Spotykając się ze znajomymi Józek utyskuje na problemy w robocie, a że wszyscy zdają się tkwić w tym samym marazmie po same uszy, to relacja między nim a otoczeniem wydaje się całkiem serdeczna. No tak, ludzie w biedzie się jednoczą...

Nadchodzi jednak dzień, gdy Józek wygrywa milion w totolotka. Szał pijaństwa w radosnym uniesieniu? O nie, nie, nie. Józek postanawia zachować tę informację dla siebie. Dzieli się nią tylko z matką, ale w międzyczasie okazuje się, że jeszcze ktoś inny wie o jego wygranej i informacja ta rozchodzi się po wsi w tempie błyskawicy.

Józek postanawia rozsądnie zainwestować pieniądze: dokupuje ziemię, remontuje budynki gospodarcze, kupuje nowoczesne maszyny, a bywalcom klubokawiarni funduje kolorowy telewizor i sporo butelek wódki. Niestety sąsiadów i znajomych Józka to niespodziewane bogactwo kłuje w oczy.

Jednym zdaniem: to im odbija szajba, a nie tytułowemu milionerowi...

Od tego momentu „Milioner” staje się filmem bardzo trafnie przedstawiającym ludzką zawiść. I to w najczystszej i najgorszej postaci. Józek znosi to dzielnie, ale jego żona (młodziutka Ewa Ziętek, notabene wyższa od Gajosa) i matka (Jadwiga Andrzejewska) mają się coraz gorzej. Ludzie ze wsi za to zdają się żywić złośliwościami i coraz to nowymi sposobami na to, żeby im dopiec. Wśród nich jest też Stasio (Zdzisław Maklakiewicz), kierownik sklepu, który dogryza im nawet gdy matka Józka przychodzi kupić u niego kiełbasę.

„Milioner” to bardzo prawdziwy film, podobnie jak „Wniebowzięci”, których polecaliśmy Wam na samym początku naszego cyklu To trzeba zobaczyć!, ale choć oba filmy łączy temat wygranej w totka, to historia opowiedziana w „Milionerze” raczej przygnębia, a nie bawi.

Znacie podobne sytuacje, które wydarzyły się poza ekranem? Życiorysy złamane przez wygraną na loterii i ludzką zawiść?


Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys

1 komentarz:

  1. Film świetny, ale rzadko go oglądam, bo to osaczenie "Milionera" przez mieszkańców wsi aż przytłacza zawiścią i zazdrością, po takim seansie można się poczuć psychicznie zmęczonym. Pozdrowienia, ciekawy blog o ciekawych ludziach!

    OdpowiedzUsuń