To trzeba zobaczyć! "Wniebowzięci", rys. Daniel Baum |
Co zrobilibyście z wygraną w
totolotku?
Znowu wracamy do jednego z
ulubionych duetów kina PRL-u, czyli Zdzisława Maklakiewicza i Jana Himilsbacha! „Wniebowzięci” to jedna z lepszych
komedii Andrzeja Kondratiuka z Maklakiewiczem i Himilsbachem w rolach głównych.
Nie jest to jednak typowa komedia, w trakcie której widz tylko się śmieje –
oprócz specyficznego (a jakże!) humoru znajdziemy tu sporo tematów do
przemyśleń: prawdziwa wartość pieniędzy, przyjaźń, marzenia i ich zderzenie z
możliwościami, ehh, jednym słowem, sens życia. Ale na szczęście w krzywym
zwierciadle, w którym Maklakiewicz i Himilsbach przeglądają się po wygraniu
okrągłej sumki w totolotku...
Obaj są mężczyznami, którymi w życiu
więcej się nie udało niż udało, więc chcąc sobie te deficyty zrekompensować,
wyruszają w pierwszą w życiu podróż samolotem. (Nie)znośna lekkość bytu, którą dzięki
LOT-owi osiągają na pułapie kilku tysięcy metrów, sprawia, że w iście
koncertowy sposób trwonią całą wygraną na kolejne wycieczki po nieboskłonie.
(Nie)znośna lekkość bytu |
Kolejny lot "Wniebowziętych" |
Każdy lubi różnorodność i chce
zaznać odrobiny luksusu. Ba, większość z nas przy okazji różnych kumulacji
fantazjowała o tym, co można zrobić z 2 lub 20 milionami złotych. „Wniebowzięci”
pokazują jednak, że gwarancją dobrego samopoczucia nie jest pogoń za pieniędzmi
– bo tych zawsze będzie mało – a pogodzenie się z własnym losem, bez względu na
to, jaki jest.
Ktoś kiedyś powiedział, że
spełniając marzenia tracimy je bezpowrotnie i okazuje się, że większą frajdą
było samo dążenie do tych marzeń, niż korzystanie z tego, co przyszło po ich
spełnieniu, ale z drugiej strony – kto by nie chciał stylowo i z szykiem podjechać
na lotnisko dorożką?
No więc, wracając do pytania, co zrobilibyście z wygraną w totolotku? ;)
Z szykiem i stylem na Okęciu |
Pozdrawiamy!
Studio Filmowe Hybrys
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz