Naszą rozmowę ze Stanisławem Jędryką oczywiście obejrzycie w telewizji, ale to byłoby nie w porządku, gdybyśmy nie uchylili rąbka tajemnicy i kazali wam czekać do maja 2014 r., czyli wstępnej daty emisji serialu.
Plan planem, a w praktyce rozmowa powiodła nas
przez takie tematy, że materiału starczyłoby na oddzielny pełnometrażowy film o
samym Jędryce i co najmniej jedną książkę objętości „Wojny i pokoju” Tołstoja.
To było tak... |
Pierwsze primo:
turbulencje z Konwickim
W 1962 r. Jędryka – wtedy jeszcze początkujący
adept sztuki reżyserskiej – za swój fabularny debiut, „Dom bez okien”
z Wiesławem Gołasem, Danutą Szaflarską, Elżbietą Czyżewską, Tadeuszem
Fijewskim i Hanką Bielicką w obsadzie otrzymał
nominację do nagrody na festiwalu filmowym w Cannes.
Powodów do radości z tej okazji było więcej, bo podróż do Cannes była dla niego jednocześnie pierwszą podróżą zagraniczną w życiu (i to na Zachód, co w tamtych czasach było przecież nie lada gratką) i okazją do pierwszej w życiu podróży samolotem. Jędryka wspomina to tak:
Powodów do radości z tej okazji było więcej, bo podróż do Cannes była dla niego jednocześnie pierwszą podróżą zagraniczną w życiu (i to na Zachód, co w tamtych czasach było przecież nie lada gratką) i okazją do pierwszej w życiu podróży samolotem. Jędryka wspomina to tak:
- Lecę tym samolotem do Cannes i nagle zaczyna
strasznie szarpać. Wszystko trzeszczy, brzęczy, bagaże spadają z półek.
Rozglądam się więc dookoła i widzę, że Konwicki i Czyżewska bladzi z
przerażenia wciskają się w swoje miejsca. Pomyślałem sobie, że dziwnie się
zachowują, bo tak się widocznie podróżuje, że po prostu zawsze szarpie i nic w
tym wielkiego. Dopiero po fakcie dowiedziałem się, że to były turbulencje i do
dziś się cieszę, że wytrzęsło mnie od razu przy pierwszym locie, bo dzięki temu
później w ogóle nie bałem się latać.
Drugie
primo: laska Hłaski
Gdy w połowie lat 50. Jędryka chciał nakręcić
„Zbiega”, do tego aby rozpocząć prace nad filmem potrzeba była zgoda Marka Hłaski, autora opowiadania o
tym samym tytule, w oparciu o które Jędryka napisał scenariusz. Hłasko był
postacią owianą tajemnicami, prawie mityczną i bardzo trudno było się z nim
skontaktować. Jędryka ustalił jego adres i postanowił kuć żelazo, póki gorące.
Udał się na miejsce i przed wejściem do klatki minął oszałamiająco piękną
dziewczynę. Pierwszą rzeczą, która przyszła do jego głowy, była myśl, że to na
pewno dziewczyna Hłaski!
Jędryka wbiegł po schodach i gdy zapukał do
drzwi do mieszkania literata, ze środka dobiegło pytanie: - Kochanie, już
wróciłaś?
Jędryka chrząknął i wtedy w drzwiach pojawił
się zdziwiony Hłasko – zdziwiony na tyle, że nawet nie zaprotestował, gdy
Jędryka wszedł do pokoju. W pokoju oczom młodego reżysera ukazał się niebywały
widok. Wszędzie w ramkach stały zdjęcia tej piękności sprzed bloku, a była nią
sama Teresa Iżewska z „Kanału” Wajdy!
Hłasko wysłuchał, co Jędryka miał do
powiedzenia i bez problemów wyraził zgodę na adaptację „Zbiega”. W 5 minut
sprawa była załatwiona.
Teresa Iżewska żródło: film.wp.pl |
Trzecie
primo: Wyścig Pokoju
Akurat gdy Jędryka kręcił w łódzkiej Wytwórni
Filmów Fabularnych zdjęcia do „Powrotu na ziemię” z Mikulskim, na mieszczącym
się nieopodal stadionie ŁKS-u zorganizowano metę Wyścigu Pokoju. W tamtych
czasach Wyścig Pokoju ściągał niesamowite tłumy widzów, więc gdy organizatorzy
dowiedzieli się, że mają pod samym nosem wtedy już niesamowicie popularnego
Klossa, zwrócili się do Jędryki z prośbą o to, żeby wypożyczył im Mikulskiego
na potrzeby ceremonii ukończenia wyścigu.
Specjalnie w tym celu trzeba było wcześniej skończyć dzień zdjęciowy, bo ustalono, że o 15 po Mikulskiego przyjedzie samochód, który bezpiecznie przewiezie go te kilkaset metrów i pozwoli utrzymać niespodziankę dla zgromadzonych na stadionie tłumów w tajemnicy. Jędryka wraz z ekipą „Powrotu...” dotrzymał słowa, Mikulski już przed 15 czekał zwarty i gotowy.
Specjalnie w tym celu trzeba było wcześniej skończyć dzień zdjęciowy, bo ustalono, że o 15 po Mikulskiego przyjedzie samochód, który bezpiecznie przewiezie go te kilkaset metrów i pozwoli utrzymać niespodziankę dla zgromadzonych na stadionie tłumów w tajemnicy. Jędryka wraz z ekipą „Powrotu...” dotrzymał słowa, Mikulski już przed 15 czekał zwarty i gotowy.
Równie zwarty i gotowy czekał też po 15 i
przed 16, ale obiecany samochód w ogóle się nie pojawiał. Ze stadionu za to
dobiegał głos spikera, który już od dobrej godziny anonsował zbliżający się
peleton, a zdenerwowany Mikulski nerwowo spacerował przed budynkiem WFF. Choć
kolarze w końcu dojechali na metę, to Kloss się na niej nie pojawił, bo w po
fakcie już okazało się, że organizatorzy zapomnieli o tym, żeby wysłać po niego
kierowcę, a był zbyt popularny, żeby chcieć ot tak przejść się piechotą.
Swoją drogą, aż strach pomyśleć, jak na taką
sytuację zareagowaliby współcześni celebryci.
Która sobie na niego nie ostrzyła zębów? źródło: facet.onet.pl |
Studio Filmowe Hybrys
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz