sobota, 22 listopada 2014

Człowiek, który spadł


Kilka dni temu Adam Pawlikowski skończyłby 89 lat. Serwis filmowy Wirtualnej Polski tak o nim napisał:

Był jedną z najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy lat 50. i 60. Bon vivant, erudyta, wirtuoz okaryny, żołnierz AK, gawędziarz i popularny aktor, który nigdy nie przekroczył progu szkoły teatralnej


Oprócz tego był też dziennikarzem, krytykiem filmowym, muzykologiem i przede wszystkim duszą towarzystwa. Urodzony w 1925 roku w Warszawie, w wieku 19 lat został ranny w Powstaniu Warszawskim (i to pierwszego dnia!). Po wojnie studiował we Włoszech medycynę, ale przerwał studia i wrócił do Polski w 1947 roku, aby studiować muzykologię.


Pawlikowski i Cybulski w "Rękopisie..."

Aktorstwem zajął się od 1957 roku, zagrał między innymi w takich filmach, jak “Kanał”, “Popiół i diament”, “Zezowate szczęście”, “Giuseppe w Warszawie”, “Rękopis znaleziony w Saragossie”, “Wszystko na sprzedaż”, 
“Chciałbym się ogolić i serialach “Stawka większa niż życie” oraz “Czterdziestolatek”.

"Kochajmy syrenki" (1966) Fot. Archiwum Jana Rutkiewicza
Na zdjęciu: Krzysztof Chamiec, Zbigniew K. Rogowski, Adam Pawlikowski

W pewnym okresie bardzo modne było zatrudnianie go do filmów – dlatego zagrał wiele ról u największych reżyserów.
Nawet jeśli były to epizody, i tak zapadał w pamięć. Tak też jest z pewną sceną w “Popiele i diamencie”, w której Pawlikowski wraz ze Zbyszkiem Cybulskim zapalają alkohol w kieliszkach jako znicze dla poległych. Dziś, gdy wiemy, że oboje już nie żyją, ta scena zyskuje jakby nowe znaczenie.


Cybulski i Pawlikowski w słynnej scenie filmu "Popiół i diament"

Pawlikowski przyciągał do siebie ludzi, a na kobiety działał jak magnes.
Często uświetniał swoją obecnością najpopularniejsze imprezy w Warszawie, w tym słynne domowe rauty organizowane przez bajecznie bogatego Andrzeja Rzeszotarskiego.

Jednak rok 1967 zmienił w życiu Pawlikowskiego wszystko. Stało się to, gdy wystąpił w charakterze świadka w głośnym procesie Janusza Szpotańskiego. Szpotański stanął przez sądem, bo ówczesny I sekretarz KC, Władysław Gomułka, poczuł się dotknięty sformułowaniami z jego opery „Cisi i gęgacze”. Szpotański nie przyznał się do napisania utworu i zostałby uniewinniony, gdyby nie to, że Pawlikowski zeznał na jego niekorzyść. Wtedy też pojawiła się informacja, że Pawlikowski już od kilku lat współpracował z SB i donosił na koleżanki i kolegów – a wiedział o nich sporo, bo oprócz pracy na planie spędzali razem czas na imprezach.

Z dnia na dzień Pawlikowski został sam. Wszyscy się od niego odwrócili, a jego kariera aktorska zdecydowanie zwolniła tempo. Pojawiają się głosy, że wkład Pawlikowskiego w proces Szpotańskiego został wyolbrzymiony, ale nie zmienia to faktu, że raz utraconego zaufania środowiska aktor już nie potrafił odzyskać.

"Wszystko na sprzedaż" (1968) Fot. Muzeum Kinematografii w Łodzi Na zdjęciu: Witold Holtz, Adam Pawlikowski


Popadł w depresję, trafił na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego, a gdy z niego wyszedł, stał się bardzo – wręcz przesadnie – religijny. Jego zachowanie zdradzało symptomy choroby afektywnej dwubiegunowej, coraz częściej miał radykalne wahania nastrojów. 

W końcu zamieszkał ze swoim dawnym kolegą, spłukanym do cna, Andrzejem Rzeszotarskim. 17 stycznia 1976 roku wyskoczył z okna mieszkania znajdującego się na ósmym piętrze warszawskiego bloku  na tyłach Alei Jerozolimskich. Nie zostawił żadnego listu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz