Kilka dni temu Adam Pawlikowski skończyłby 89 lat. Serwis filmowy Wirtualnej Polski tak o nim napisał:
Był jedną z
najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy lat 50. i 60. Bon vivant, erudyta,
wirtuoz okaryny, żołnierz AK, gawędziarz i popularny aktor, który nigdy nie
przekroczył progu szkoły teatralnej
Oprócz tego był też dziennikarzem, krytykiem filmowym, muzykologiem i przede wszystkim duszą towarzystwa. Urodzony w 1925 roku w Warszawie, w wieku 19 lat został ranny w Powstaniu Warszawskim (i to pierwszego dnia!). Po wojnie studiował we Włoszech medycynę, ale przerwał studia i wrócił do Polski w 1947 roku, aby studiować muzykologię.
Aktorstwem zajął się od 1957 roku, zagrał między innymi w takich filmach, jak “Kanał”, “Popiół i diament”, “Zezowate szczęście”, “Giuseppe w Warszawie”, “Rękopis znaleziony w Saragossie”, “Wszystko na sprzedaż”, “Chciałbym się ogolić” i serialach “Stawka większa niż życie” oraz “Czterdziestolatek”.
"Kochajmy syrenki" (1966)
Fot. Archiwum Jana Rutkiewicza
Na zdjęciu: Krzysztof Chamiec, Zbigniew K. Rogowski, Adam Pawlikowski |
W pewnym okresie bardzo modne było zatrudnianie go do filmów – dlatego zagrał wiele ról u największych reżyserów. Nawet jeśli były to epizody, i tak zapadał w pamięć. Tak też jest z pewną sceną w “Popiele i diamencie”, w której Pawlikowski wraz ze Zbyszkiem Cybulskim zapalają alkohol w kieliszkach jako znicze dla poległych. Dziś, gdy wiemy, że oboje już nie żyją, ta scena zyskuje jakby nowe znaczenie.
Cybulski i Pawlikowski w słynnej scenie filmu "Popiół i diament" |
Pawlikowski przyciągał do siebie ludzi, a na kobiety działał jak magnes. Często uświetniał swoją obecnością najpopularniejsze imprezy w Warszawie, w tym słynne domowe rauty organizowane przez bajecznie bogatego Andrzeja Rzeszotarskiego.
Jednak
rok 1967 zmienił w życiu Pawlikowskiego wszystko. Stało się to, gdy wystąpił w charakterze świadka w głośnym procesie Janusza Szpotańskiego. Szpotański stanął przez
sądem, bo ówczesny I sekretarz KC, Władysław Gomułka, poczuł się dotknięty
sformułowaniami z jego opery „Cisi i gęgacze”. Szpotański nie przyznał się do
napisania utworu i zostałby uniewinniony, gdyby nie to, że Pawlikowski zeznał
na jego niekorzyść. Wtedy też pojawiła się informacja, że Pawlikowski już od kilku
lat współpracował z SB i donosił na koleżanki i kolegów – a wiedział o nich sporo,
bo oprócz pracy na planie spędzali razem czas na imprezach.
Z
dnia na dzień Pawlikowski został sam. Wszyscy się od niego odwrócili, a jego kariera
aktorska zdecydowanie zwolniła tempo. Pojawiają się głosy, że wkład
Pawlikowskiego w proces Szpotańskiego został wyolbrzymiony, ale nie zmienia to
faktu, że raz utraconego zaufania środowiska aktor już nie potrafił odzyskać.
"Wszystko na sprzedaż" (1968) Fot. Muzeum Kinematografii w Łodzi Na zdjęciu: Witold Holtz, Adam Pawlikowski |
Popadł w depresję, trafił na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego, a gdy z niego wyszedł, stał się bardzo – wręcz przesadnie – religijny. Jego zachowanie zdradzało symptomy choroby afektywnej dwubiegunowej, coraz częściej miał radykalne wahania nastrojów.
W
końcu zamieszkał ze swoim dawnym kolegą, spłukanym do cna, Andrzejem Rzeszotarskim.
17 stycznia 1976 roku wyskoczył z okna mieszkania znajdującego się na ósmym
piętrze warszawskiego bloku na tyłach
Alei Jerozolimskich. Nie zostawił żadnego listu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz