![]() |
rys. Daniel Baum |
Dziś Jarosław Antoszczyk opowiada o filmie bardzo
rzadko pokazywanym, prawie zapomnianym. To „Powrót” z 1960 roku w reżyserii
Jerzego Passendorfera, który jako absolwent nie tylko łódzkiej, a też czechosłowackiej
strony filmowej, zdołał w zupełnie inny sposób spojrzeć na powojenną
rzeczywistość i ludzkie charaktery, zmieniające się w nowych PRL-owskich
warunkach. Próżno szukać takiego spojrzenia w filmach innych reżyserów.
Ale najpierw
kilka słów o fabule: jesteśmy w Polsce lat 60. Jurek "Siwy" (Andrzej Łapicki), były żołnierz AK, który po
wojnie wyemigrował do Paryża, po 15 latach powraca do Warszawy, aby odszukać
ukochaną i przyjaciół z czasów powstańczych, wraz z którymi walczył z
narażeniem życia przeciwko nazistom. W filmie dowiadujemy się, że właśnie z
nimi brał udział między innymi w „Akcji Kutschera”, czyli najgłośniejszym
zamachu z czasów powstania warszawskiego, w którym zginął Frantz Kutschera, dowódca
SS i Policji na dystrykt warszawski.
Przyjeżdżając do Polski „Siwy” liczy, że znów spotka przyjaciół, jakich
próżno szukać gdziekolwiek indziej na świecie. Widać w nim tęsknotę za dawnymi
czasami i idealizowanie wspomnień. Niestety na miejscu to wszystko zderza się z
rzeczywistością, w której ani dawna ukochana (w tej roli Alina Janowska), ani
dawni koledzy z oddziału nie podzielają jego sentymentów. Dawni bliscy żyją
codziennością, niechętnie wspominają wojenną zawieruchę i wolą skupić się na
tym, co jest tu i teraz. W takiej sytuacji przybysz z przeszłości szybko
zaczyna ich męczyć i staje się niechcianym gościem.
Dzięki temu „Powrót” jest świetnym i ponadczasowym studium ludzkiej
psychiki, bo pokazuje, jak w nowych realiach zmienia się ludzkie myślenie.
Historię opowiedzianą przez Passendorfera można z łatwością przełożyć w inne
epoki i zaobserwować te same zachowania – część z nich wydaje się boleśnie
charakterystyczna dla Polaków. Perypetie „Siwego” po powrocie do Polski
pokazują, że łatwo nam jednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi, ale gdy ten
wróg znika, każdy z nam odchodzi w swoją stronę. Dawni bliscy głównego bohatera
w 15 lat po wojnie nawet nie mają ze sobą kontaktu, a ich życie wypełniają
prozaiczne problemy, takie jak zdobycie mieszkania, czy spłata wspólnika.
Kilka scen w tym filmie szczególnie dobrze pokazuje tę zmianę – weźmy za
przykład motyw z dawnym znajomym „Siwego”, po wojnie literatem, który w
wywiadzie opowiada dziennikarzom o swoim udziale w zamachu na Kutscherę. Z tej relacji
wynika, że odegrał kluczową rolę w zabiciu dowódcy SS, podczas gdy w rozmowie
jego żony z „Siwym” okazuje się, że był zaledwie sygnalistą, i to jednym z
kilku, a jego jedynym zadaniem było w odpowiednim momencie zdjąć czapkę. Jednak
dziennikarze ani tego nie wiedzą, ani nie będą tego weryfikować, więc
mimochodem przyczynią się rozdmuchania tej legendy, przysparzając jej autorowi
niezasłużonej chwały i popularności. Pozory mylą.
Niestety pozory mylą też w przypadku głównego bohatera filmu. „Siwy”
przyjeżdża do Warszawy Citroënem DS – czapki z
głów na twórców filmu za pozyskanie takiej fury na plan, bo w tamtych czasach samochodów
w Polsce było jak na lekarstwo. To sprawia, że „Siwy” wygląda na przybysza z
lepszego świata, bo ma własny samochód, podczas gdy jego znajomy Andrzej (Jerzy
Nowak) musi na spółkę z Pudlem (Edward Dziewoński) prowadzić jedną taksówkę i, oczywiście,
kłócić się o pieniądze. Jednak sam koniec filmu i ten mit obala, ponieważ okazuje
się, że Citroën DS należy do
pewnego zamożnego Francuza, który przyjechał do Poznania i przy okazji
pozwolił... swojemu szoferowi pożyczyć auto i pojechać w rodzinne strony. Tym szoferem
jest „Siwy”.
O "Powrocie" polska prasa pisała: "Passendorfer próbuje spojrzeć
na wojnę z perspektywy roku 1960 i dochodzi do wniosku, że niemożliwe jest
porozumienie tych, którzy ciągle jeszcze żyją sprawami wojny z tymi, którzy
wrośli w nową rzeczywistość". Z perspektywy 40 lat są to
raczej delikatne słowa. Cóż, czego można spodziewać się po peerelowskiej
prasie? Gdy dziś ogląda się ten film, można śmiało powiedzieć, że każda zmiana
rzeczywistości pociąga za sobą podobne konsekwencje, a każdy, kto taką zmianę
pominął i po latach próbuje wejść do tej samej rzeki, skazuje się na całkowite
rozczarowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz