![]() |
rys. Daniel Baum |
„Ortalionowy dziadek” to polski krótkometrażowy film
fabularny z 1968 roku w reżyserii Juliana
Dziedziny i do scenariusza Jerzego Urbana. Tak, tego Urbana. Jeśli
śledziliście nasze poprzednie posty z cyklu „To trzeba zobaczyć”, to nie
powinniście być zdziwieni, bo wcześniej polecaliśmy już jeden film, którego scenarzystą
też był TEN Urban, czyli „Obrazki z życia” (klik).
W „Ortalionowym dziadku” zobaczycie takich aktorów, jak Tadeusz
Białoszczyński, Jadwiga Andrzejewska, Janusz Kłosiński, Jan
Ciecierski, Jan Rudnicki, Andrzej Jurczak, czy Lech Łotocki. Wspólnie tworzą
postaci, których perypetie są zgrabną satyrą na ciężkie czasy, w których nie
można było nawet spokojnie powiesić własnego palta na wieszaku w kawiarni.
Czemu? No to kilka słów o fabule:
Główny bohater (a właściwie bohater tytułowy)
to Pan Aleksander (w tej roli Tadeusz Białoszczyński) – nobliwy, starszy pan o nienagannych manierach, perfekcyjnym
sposobie wysławiania się i eleganckim stroju. Żyje wygodnie, otoczony
szacunkiem i podziwem środowiska, które uważa go za rzadkiego przedstawiciela
starej szkoły dobrego wychowania. Jego pasja to brydż i związane z tym spotkania – wykwintne obiadki z
deserami, jakie regularnie urządza w swoim domu dla wąskiego grona wyraźnie uboższych
przyjaciół. Każde takie spotkanie ma swój wykwintny rytuał, zwieńczony
szklaneczką czegoś mocniejszego. Nikt z uczestników brydżowych podwieczorków nie
zauważa jednak, z jaką uwagą pan Aleksander słucha co wieczór radiowej prognozy
pogody na następny dzień. Wydawać się może, że to jego osobliwy bzik
podyktowany zaawansowanym wiekiem, ale widzów zdziwić może to, że pan
Aleksander najpilniej przysłuchuje się prognozom opadów deszczu. Czy chodzi o
reumatyzm? A może o migrenę? Co to, to nie... Chodzi o coś zupełnie
przyziemnego – pieniądze.
Okazuje się, że źródłem dochodów nobliwego
starszego pana są kradzieże popularnych i drogich w Polsce lat 60. płaszczy
ortalionowych, które potem spienięża za niezłe sumki u pewnego pasera nazwiskiem
Poniatowski (w tej roli Janusz Kłosiński). Metoda pana Aleksandra jest bardzo
prosta – wchodzi do kawiarni i opuszczając ją zabiera nie swój płaszcz. Nawet
gdy zostanie przyłapany, tłumaczy się roztargnieniem i pomyłką. Elegancki i
szarmancki nie wzbudza niczyich podejrzeń. Płaszcze odsprzedaje paserowi Poniatowskiemu, a za zarobione pieniądze funduje
przyjaciołom kolejne brydżowe spotkania. Niestety skala jego przestępczego
procederu zwraca w końcu uwagę milicji, która sądząc, że ma do czynienia ze zorganizowaną
szajką, organizuje obławę. Pan Aleksander zdaje sobie sprawę, że wpadka jest
kwestią czasu i chce się wycofać, choćby na krótko. Okazuje się jednak, że
pokusa jest silniejsza – przechodząc ulicą obok kawiarni i widząc wiszące na
wieszaku ortalionowe płaszcze, wchodzi do lokalu i ponownie próbuje ukraść
jeden z nich. Tym razem wpada w ręce stróżów prawa.
Resztę historii musicie poznać sami ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz